0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Złote usta

Złote usta

Chry­zo­stom — Jan Chry­zo­stom, biskup, patriar­cha Kon­stan­ty­no­po­la (+407) — to zapew­ne naj­więk­szy mów­ca Kościo­ła. Wprost cza­ro­wał swo­ją wymow­no­ścią. Mówił po grec­ku. Pisał, opo­wia­dał, przy­bli­żał nauki Jezu­sa w taki spo­sób, że nazwa­no go „Zło­te Usta”. Ludzie słu­cha­jąc go z podzi­wem, a to pła­ka­li, a to śmia­li się, ale zawsze wycho­dzi­li z nabo­żeństw pocie­sze­ni opo­wie­ścia­mi, któ­re ser­wo­wał ten wiel­ki mistrz sło­wa. W słow­ni­ku tego świę­te­go Ojca Kościo­ła naj­waż­niej­sze było zawsze sło­wo Jezus. On i Jego Dobre Wia­do­mo­ści były klu­czem do roz­wią­zy­wa­nia ludz­kich problemów.

Ewan­ge­lia dzi­siej­sze­go dnia uczy nas wła­śnie tego, jak uży­wać dobrej mowy, mowy budu­ją­cej, mowy pojed­naw­czej, mowy ser­ca, a wystrze­gać się mowy nie­na­wi­ści, języ­ka podzia­łu, reto­ry­ki zemsty. Bo czy moż­na być dobrym chrze­ści­ja­ni­nem, uczniem Chry­stu­sa i jątrzyć mową? Bez wzglę­du w jakim pań­stwie, par­tii, insty­tu­cji się żyje i pra­cu­je, czy powin­no się ukła­dać sło­wa prze­ciw dru­gim? Czy moż­na być dobrym ojcem i mat­ką, dziec­kiem kie­dy mowa zamiast jed­nać ruj­nu­je? Ewan­ge­licz­ne sło­wa nasze­go Nauczy­cie­la jed­no­znacz­nie dają nam dziś odpo­wiedź: Dobry czło­wiek z dobre­go skarb­ca swe­go ser­ca wydo­by­wa dobro, a zły czło­wiek ze złe­go skarb­ca wydo­by­wa zło. Bo z obfi­to­ści ser­ca mówią jego usta (Łk 6, 44–45). Złe­go czło­wie­ka nale­ży się wystrze­gać, uni­kać jego nisz­czy­ciel­skiej mowy, nawet jeśli przy­cho­dzi nam go słu­chać w radiu, oglą­dać na ekra­nie tv czy kom­pu­te­ra. Bo to nie tyl­ko stra­ta cza­su, lecz świa­do­me nara­ża­nie się na zapusz­cze­nie w naszym ser­cu jadu.

Naj­lep­szy uży­tek z języ­ka robi czło­wiek kie­dy umie mówić Panu Bogu „dzię­ku­ję”. Tak nas kształ­ci Psalm 95.
Dobrze jest dzię­ko­wać Panu,
śpie­wać Two­je­mu imie­niu, Najwyższy,
rano gło­sić Two­ją łaskawość,
a wier­ność Two­ją noca­mi.
Wte­dy bowiem język osią­ga 100% swo­ich moż­li­wo­ści. Odda­je chwa­łę Bogu. Dla­te­go nasza mowa codzien­na niech odno­si się raczej do tema­tów wznio­słych, a uszy niech uni­ka­ją wszel­kiej mowy podzia­łu. Nie uni­kaj­my modli­twy. Ona jest jak muzy­ka ser­ca i łago­dzi wybry­ki języka.

Bo w jaki spo­sób pozna­je­my czło­wie­ka? Radzi Syrach: Piec pod­da­je pró­bie naczy­nia garn­ca­rza, a spraw­dzia­nem czło­wie­ka jest jego wypo­wiedź. Jak o upra­wie drze­wa świad­czy jego owoc, tak mowa o zamy­śle ser­ca czło­wie­ka. Nie chwal męża przed wypo­wie­dzią, to bowiem jest pró­bą dla ludzi (Syr 27). Nie wygląd, nie opi­nia sąsia­da, ale treść i for­ma wypo­wia­da­nych słów dają prze­świad­czo­ną oce­nę cha­rak­te­ru. Mówił kie­dyś śp. kar­dy­nał Fran­ci­szek Machar­ski, że poznał pew­ne­go czło­wie­ka, któ­ry znał 7 języ­ków obcych. Cóż z tego. W żad­nym nie potra­fił się z nikim doga­dać. Jego mowa była tak zawi­ła, nie­uf­na i bez sen­su było coś usta­lać. Smut­ne to pod­su­mo­wa­nie uta­len­to­wa­ne­go prze­cież człowieka.

Jezus gro­ma­dzi nas w Eucha­ry­stii. Ona jest wypeł­nio­na mową bez ska­zy. Ileż w niej dobrych słów, ile w niej czy­ste­go i wypo­wie­dzia­ne­go dobra. Przyj­mu­je­my Jezu­so­we zapro­sze­nie i przy­cho­dzi­my tu, aby uczyć się naszy­mi usta­mi dzię­ko­wać i szko­lić się jak ludzi bło­go­sła­wić, a nie zło­rze­czyć. Edu­ku­je­my się tutaj, aby odmie­niać, uszla­chet­nić naszą mowę. Wiel­ka modli­twa może usu­nąć bel­kę z naszych oczu i ust. Może­my spoj­rzeć w praw­dzie na samych sie­bie i na nasz spo­sób wyra­ża­nia się. Pra­cuj­my nad zdol­no­ścią pięk­nej, życz­li­wej mowy i rugo­wa­nia wła­snych grze­chów w tym zakre­sie. Bo doświad­cza­my wiel­kiej miło­ści Boga nie po to, aby mówić źle. Sta­waj­my się na Eucha­ry­stii choć­by po czę­ści tacy jak Jan Chry­zo­stom: zdol­ni do wypo­wia­da­nia budu­ją­cych słów, do wszyst­kich, do któ­rych Bóg nas posy­ła na cały następ­ny tydzień i potem. Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/