Jezus przekazuje uczniom jak głosić Dobrą Nowinę. Ewangelia dnia to swoista instrukcja jak być misjonarzem. I jeśli nas kochają, goszczą, otwierają drzwi, podają kubek wody, filiżankę kawy to wszystko idzie w porządku. Nasze świadectwo o Jezusie się rozwija, a nasze człowieczeństwo przy tym umacnia się. Wzrasta również wiara w ludzi i ich dobro. Ale co wtedy, gdy jest na odwrót? Pan nasz podpowiada: „Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą (…) wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych…” (Mk 6). Co oznacza ten gest strząsania prochu z nóg? Pojmujmy ten gest nie dosłownie, ale raczej symboliczne. Potrzeba nam myśleć o tym, że napotkane zło wymaga od nas raczej strząsania pyłu nie z nóg, lecz z serc.
Czynność strząsania prochu z nóg sięga swymi korzeniami do żydowskiej praktyki mającej na celu zachowanie świętości Ziemi Obiecanej (portal: Dzieło Biblijne). Otóż, gdy Żyd udawał się w drogę do ziem pogańskich, zamieszkiwanych przez wyznających bożki, czarną magię, okultyzm, wracając stawał na granicy i strząsał proch ze swych stóp (i szat), ponieważ nie chciał przynieść do krainy uświęconej obecnością Boga na Syjonie nawet najmniejszego „pyłu zła” ze zbrukanych złą mocą miejsc. To przypomina nam chrześcijańską powinność oczyszczenia serca przed wejściem do kościołów czy do naszych domów rodzinnych. Tam, gdzie nasze święte miejsca, tam, gdzie nasze sanktuaria i ostoje życia w świecie nie możemy wprowadzać „brudu”: niezgody, pychy, gniewu, lenistwa, kultu pieniądza, zazdrości, nieczystości czy nieumiarkowania! Potrzebujemy po prostu umiejętności strząsania pyłu zła.
Misjonarze wyrażają zdumienie wobec zabobonnych praktyk panujących w dalekich ziemiach. Wspominają nierzadko zwłaszcza o działaniu różnorakich szamanów wobec ich głoszenia Ewangelii, wręcz niechęć namacalną i groźną. Jednakże Jezus, hic et nunc z nami obecny na Eucharystii, skłania nie tak do patrzenia na nierozumienie Dobrej Nowiny czy podstępne postępowanie innych, tych żyjących w odległych krajach. To ja i ty mamy przemyśleć swoje przekonania wg Ewangelii, to ja i ty mamy rozważyć czy nasza postawa słuchania Boga przemienia innych. Niech nikomu nie wydaje się, że ma sprawę z Panem Bogiem załatwioną raz na zawsze, bo np. został duchownym czy należy do stowarzyszenia religijnego, wspólnoty tej czy tamtej. Takie kryterium jest nie tylko niedostateczne, bo niczego do końca nie wyjaśnia, ale bywa to także narzędzie fałszywe uspakajania sumienia. Oprócz bowiem deklaracji w stylu „Panie, Panie” jest powiedziane w innym miejscu, że dopiero „po owocach ich poznacie” (Mt 7), co znaczy: siebie i ludzi poznajemy tak naprawdę po czynach i naśladowaniu Jezusa niż po słowach czy przynależności do stanu czy organizacji.
A może to na mojej drodze życia znajdę proch zła, proch zamknięcia się na bliźnich albo, co gorsza, na Boga? A może zbyt mało energicznie strząsam pył wielkiego zła doświadczonego od innych i mnie ono ogarnia?
Od Jezusa obecnego potrzebujemy się uczyć umiejętności strząsania pyłu zła z własnego serca, aby nas zło nie ogarnęło. Takiemu podejściu mamy poświęcić cały następny tydzień. I więcej nawet: życie. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/