0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

U‑Boga

U‑Boga

Eks­ce­len­cjo Księ­że Arcy­bi­sku­pie Metropolito,
dro­dzy bra­cia kapłani,
dro­dzy kra­ko­wia­nie i nasi goście,
dro­dzy orga­ni­za­to­rzy i wolon­ta­riu­sze, dobro­dzie­je Świa­to­we­go Dnia Ubogich,

Geniusz Ewan­ge­lii obja­wia się w naszym sto­sun­ku do u‑Bogich, do tych, któ­rym nie powio­dło się w życiu z róż­nych powo­dów. Ewan­ge­lia Jezu­sa zapa­la nas wyobraź­nią miło­sier­dzia i pyta­niem, co uczy­ni­li­śmy jed­ne­mu z tych bra­ci naj­mniej­szych, pokrzyw­dzo­nych, cho­rych, zapo­mnia­nych, tych w wię­zie­niu, tych pod mostem, na ogród­ku dział­ko­wym, na wago­nach, na plan­tach. Piotr naszych cza­sów, papież Fran­ci­szek wezwał nas do tego, aby­śmy orga­ni­zo­wa­li pozy­tyw­ny raban, wyda­rze­nie pod hasłem Świa­to­wy Dzień Ubo­gich. Dzie­je się to już po raz dru­gi i dla­te­go tutaj dzi­siaj jeste­śmy: bogat­si i bied­niej­si, lepiej czy gorzej wykształ­ce­ni, na sta­no­wi­skach i bez nich, wszy­scy sto­imy u‑bodzy przed Bogiem na tej Eucha­ry­stii, aby nas sam Bóg u‑bogacił w ser­cu i czy­nił sio­stra­mi i brać­mi. Jeste­śmy razem u‑Boga!

Ks. Jacek Krze­mień ze wspól­no­ty kato­lic­kiej Chleb Życia zapa­lał nas sło­wem pod­czas reko­lek­cji, modli­li­śmy się ado­ru­jąc wie­le dni i nocy Pana Jezu­sa w Eucha­ry­stii pod­czas Jery­cha w koście­le św. Bar­ba­ry i spo­tka­li­śmy się na roz­mo­wach, warsz­ta­tach, kon­cer­tach, wido­wi­skach, meta­mor­fo­zach, dyżu­rach pomo­co­wych i posił­kach w Namio­cie Spo­tkań na Małym Ryn­ku. Reko­lek­cjo­ni­sta pro­sił, aby nigdy nie zapo­mnieć o wiel­kiej miło­ści Boga do każ­de­go z nas, bo On nie może nas nie kochać. Pro­sił o modli­twę za świat. Mówił do u‑bogich: Jeste­ście dla nas obra­zem Chry­stu­sa. Uwierz­cie mi, że Wasza modli­twa, modli­twa czło­wie­ka u‑bogiego ma wiel­ką moc. Wy, któ­rzy nie macie nic, wycią­gnij­cie dziś ręce za tych, któ­rzy choć posia­da­ją dobra mate­rial­ne, to jed­nak cier­pią, bo odczu­wa­ją brak sen­su życia. Bra­ku sen­su życia nie widać, ale jest potrzeb­ny do życia god­ne­go i szczę­śli­we­go. Módl­cie się o ratu­nek nad nami, przy­wra­caj­cie nam nadzie­ję w sens nasze­go życia, opie­kuj­cie się nami. Wasza miłość jest bar­dzo potrzeb­na. I w tym kon­tek­ście przy­stę­pu­je­my razem do tej nie­dziel­nej Eucha­ry­stii. Po niej uda­my się do Namio­tu Spo­tkań na nie­dziel­ny wspól­ny posiłek.

Wołaj­my teraz razem do-Boga jak przez te wszyst­kie dni, aby­śmy byli wol­ni od uprze­dzeń, od sądów, aby­śmy two­rzy­li wspól­no­tę dzie­ci Boga, dla któ­rych Jego Syn umarł i zmar­twych­wstał. Księ­że Arcy­bi­sku­pie, Ojcze naszej Archi­die­ce­zji, popro­wadź nas przez tę godzi­nę Eucha­ry­stii, godzi­nę Jezu­sa Miło­sier­ne­go Sługi.

/​ks. Dariusz Raś/

 

 

Dro­dzy i czci­god­ni bra­cia w kapłań­stwie, z księ­dzem pra­ła­tem archi­pre­zbi­te­rem tej wspa­nia­łej bazy­li­ki Mariac­kiej w Krakowie,
wie­leb­ne sio­stry zakonne,
dro­dzy sio­stry i bra­cia, zwłasz­cza wy moi dro­dzy obec­ni tu na Eucha­ry­stii dotknię­ci róż­ne­go rodza­ju ubóstwem,
wszy­scy dro­dzy memu ser­cu bra­cia i siostry,

Nie­bo i zie­mia prze­mi­ną, ale sło­wa moje nie prze­mi­ną (Łk 21,33)  – mówił Chry­stus. Może­my zapy­tać sie­bie o to, jakie sło­wa Chry­stu­sa nie prze­mi­ną? Na pew­no te: bądź­cie, miło­sier­ni jak Ojciec wasz jest miło­sier­ny (Łk 6,36). Nie prze­mi­ną tak­że dwa przy­ka­za­nia miło­ści, któ­re nam wska­zał jako naj­waż­niej­sze: aby­śmy kocha­li Pana Boga całym swo­im ser­cem, ze wszyst­kich swo­ich sił, całą naszą duszą i aby­śmy kocha­li dru­gie­go czło­wie­ka jak sie­bie same­go (Mt 22, 34–40). Te sło­wa nie prze­mi­ną, z reali­za­cji tych słów będzie­my sądze­ni. I doko­na się to, o czym sły­sze­li­śmy w dzi­siej­szym pierw­szym czy­ta­niu z Księ­gi Pro­ro­ka Danie­la. Wie­lu zbu­dzi się wte­dy na sąd. Jed­ni zbu­dzą się do życia wiecz­ne­go, a dru­dzy ku hań­bie, ku wiecz­nej odra­zie (Dn 12,2). Jesz­cze jed­no bar­dzo waż­ne stwier­dze­nie, któ­re prze­ka­zu­je nam Pro­rok Daniel. Ludzie mądrzy, ci, któ­rzy mądry­mi się oka­żą na Sądzie Osta­tecz­nym będą świe­cić jak blask skle­pie­nia, a Ci któ­rzy byli nauczy­cie­la­mi spra­wie­dli­wo­ści i któ­rzy wie­lu ludzi spra­wie­dli­wo­ści nauczy­li będą błysz­czeć jak gwiaz­dy przez wie­ki i na zawsze (Dn 12,2).

Patrząc na dzie­je Kościo­ła, widzi­my jak od same­go począt­ku misja Kościo­ła, świa­dec­two o Chry­stu­sie szło nie­ja­ko dwo­ma tora­mi. Pierw­szym było naucza­nie złą­czo­ne z sza­far­stwem Sakra­men­tów Świę­tych. Dru­gim była tro­ska o ubo­gich. Mówią nam o tym dzie­je pierw­sze­go kościo­ła w Jero­zo­li­mie, zapi­sa­ne w Dzie­jach Apo­stol­skich. Mówi nam o tym zatro­ska­nie św. Paw­ła, któ­ry zbie­rał dat­ki wśród chrze­ści­jan nawró­co­nych do Chry­stu­sa przez nie­go w dale­kiej Gre­cji i innych zakąt­kach ówcze­sne­go świa­ta. Dat­ki, któ­re mia­ły wspo­móc chrze­ści­jan żyją­cych w ubó­stwie w koście­le jero­zo­lim­skim. Mówią o tym jak­że dobit­nie sło­wa z Listu św. Jaku­ba Apo­sto­ła o wie­rze, któ­ra jest mar­twa, jeśli nie jest popar­ta uczyn­ka­mi miło­ści (Jk 2,26).

Patrząc na minio­ne wie­ki, zwłasz­cza epo­kę śre­dnio­wie­cza aż do cza­sów nowo­żyt­nych i rów­nież póź­niej, to Kościół wziął na sie­bie w ramach róż­nych państw i naro­dów odpo­wie­dzial­ność za pomoc: cho­rym, opusz­czo­nym, bied­nym. Stąd te wspa­nia­łe fun­da­cje słu­żą­ce wła­śnie tro­sce i opie­ce, nad tymi, któ­rzy zawsze dla ludzi wie­rzą­cych byli obra­zem ich Mistrza i Pana Jezu­sa Chry­stu­sa. Jak­że zna­mien­ne  pod tym wzglę­dem są dzie­je patron­ki wczo­raj­sze­go dnia św. Elż­bie­ty Węgier­skiej, jak­że przej­mu­ją­ce jest rów­nież wiel­kie­go dzie­ło, któ­re zosta­wi­ła patron­ka jutrzej­sze­go dnia — bło­go­sła­wio­na Salo­mea. Swo­ją posta­wą, mimo że wywo­dzi­ły się obie z rodów kró­lew­skich i  ksią­żę­cych, uczy­ły co zna­czy ubo­gi, któ­ry przy­cho­dzi do nas nio­sąc w sobie nie­kie­dy zatar­ty, ale prze­cież rze­czy­wi­sty obraz Jezu­sa Chrystusa.

Do tych mądrych, któ­rzy uczą spra­wie­dli­wo­ści nale­ży tak­że Ojciec Świę­ty Fran­ci­szek. To dzię­ki nie­mu powsta­ła rok temu ini­cja­tyw­na, by w całym koście­le obcho­dzić Świa­to­wy Dzień Ubo­gich. To już dru­ga edy­cja, tego wiel­kie­go dzie­ła, któ­re skie­ro­wa­ne jest do całe­go Kościo­ła, bo cały Kościół pochy­la­jąc się nad losem ubo­gie­go uczy się Chry­stu­sa przy­cho­dzą­ce­go do nas pod obli­czem, twa­rzą czło­wie­ka pro­szą­ce­go o pomoc.

Orę­dzie na ŚDU tego roku jest wspa­nia­łym roz­wa­ża­niem Psal­mu 34, wer­se­tu 7 — Bie­dak zawo­łał, a Pan go usły­szał. Ojciec Świę­ty w tym wer­se­cie odkry­wa i roz­sze­rza zna­cze­nie trzech klu­czo­wych słów. Pierw­szym sło­wem jest „wołać”.  Jak pisze: stan ubó­stwa nie wyra­ża się mową, lecz sta­je się krzy­kiem, któ­ry roz­dzie­ra nie­bio­sa i docho­dzi do Boga. Co ozna­cza woła­nie ubo­gie­go jeśli nie cier­pie­nie i samot­ność, roz­cza­ro­wa­nie i nadzie­ję? Ze świa­do­mo­ścią tego krzy­ku, któ­ry docie­ra przed tron naj­wyż­sze­go musi się w naszych ser­cach zro­dzić nastę­pu­ją­ce pyta­nie: Dla­cze­go ten krzyk, któ­ry wzno­si się przed obli­cze Boga, nie może dosię­gnąć naszych uszu, pozo­sta­wia­jąc nas obo­jęt­ny­mi i bier­ny­mi. W takim Dniu jak ten, któ­ry dziś prze­ży­wa­my, jeste­śmy wezwa­ni do poważ­ne­go rachun­ku sumie­nia, aby zro­zu­mieć czy napraw­dę potra­fi­my słu­chać ubogich.

Krzyk ubo­gie­go prze­ni­ka i prze­kra­cza gra­ni­ce tego ziem­skie­go świa­ta. Docho­dzi do same­go Boga. A z dru­giej stro­ny ten krzyk z wiel­kim tru­dem prze­dzie­ra się do naszych uszu, a jesz­cze bar­dziej do naszych serc. Dla­cze­go tak jest? Jeste­śmy tak bli­sko, a jed­no­cze­śnie tak głu­si. A Bóg, któ­ry jest Bogiem tak dale­kim, trans­cen­dent­nym, sły­szy głos czło­wie­ka, któ­ry do Nie­go zwra­ca się z proś­bą o pomoc. Stąd jak­że koniecz­na posta­wa odej­ścia od tego, co mówiąc języ­kiem współ­cze­snym, repre­zen­tu­je sobą nar­cyz. Czło­wiek zapa­trzo­ny w sie­bie. Ojciec Świę­ty Fran­ci­szek pisze do nas: Potrze­bu­je­my zasłu­cha­nia w ciszę, aby roz­po­znać głos ubo­gich. Jeśli mówi­my za dużo nie zdo­ła­my go usły­szeć. Oba­wiam się, że czę­sto wie­le ini­cja­tyw godzi­wych i koniecz­nych jest bar­dziej ukie­run­ko­wa­nych na samo­za­do­wo­le­nie, niż na praw­dzi­we roz­po­zna­nie woła­nia czło­wie­ka ubo­gie­go. Z powo­du tego ukie­run­ko­wa­nia na samo­do­sko­na­le­nie, gdy ubo­dzy zaczną wzno­sić swo­je woła­nie to nasza reak­cja nie będzie odpo­wied­nia, ponie­waż nie będzie­my w sta­nie wczuć się w ich sytu­ację. Sta­li­śmy się więź­nia­mi kul­tu­ry, któ­ra nakła­nia do prze­glą­da­nia się w lustrze i do nad­mier­nej tro­ski o sie­bie, uwa­ża­jąc, że wystar­czy gest altru­izmu, by być zado­wo­lo­nym bez koniecz­no­ści bez­po­śred­nie­go zaan­ga­żo­wa­nia. Tu nie cho­dzi o jakiś obo­jęt­ny gest. Tu cho­dzi o otwar­cie ser­ca, o wyj­ście ze sko­ru­py wła­sne­go ego­izmu, po to aby ubo­gi stał się moim przeżywaniem.

Dru­gie sło­wo wyni­ka­ją­ce z Psal­mu 34 to „odpo­wie­dzieć”. Dzie­je Sta­re­go Testa­men­tu są w jakiejś mie­rze histo­rią ludz­kich próśb i bła­gań kie­ro­wa­nych do Boga. Począw­szy od Abra­ha­ma, któ­ry pro­sił Boga o łaskę potom­stwa, nawet wte­dy gdy już wie­dział, że jest już czło­wie­kiem sta­rym, a jego żona ze wzglę­du na swój wiek nie jest w sta­nie dać mu potom­ka. A jed­nak wołał do Boga o miło­sier­dzie dla sie­bie i bło­go­sła­wień­stwo, któ­re przyj­mie kształt potom­ków tak licz­nych jak gwiaz­dy na nie­bie i pia­sek na zie­mi. I otrzy­mał uko­cha­ne­go, jedy­ne­go syna Iza­aka, któ­ry stał się fun­da­men­tem jego nadziei na bycie ojcem wie­lu naro­dów (Rdz 15,1−6). Podob­nie Bóg usły­szał bła­ga­nia synów Izra­ela gnę­bio­nych w zie­mi egip­skiej, ska­za­nych na eks­ter­mi­na­cję. Usły­szał ich woła­nie i dał im Moj­że­sza. I moc­ną ręką wypro­wa­dził ich z Egip­tu, z domu nie­wo­li. Kie­dy póź­niej zdą­ża­li do zie­mi obie­ca­nej przez pusty­nię, nie­kie­dy pośród gło­du i pra­gnie­nia, kar­mi ich man­ną z nie­ba (Wj 3,1−15).

Bóg odpo­wia­da. Odpo­wia­da, gdyż sły­szy głos woła­ją­ce­go o pomoc. Jego odpo­wiedź jest odpo­wie­dzią zbaw­czą. Bo Bogu zale­ży nie tyl­ko na tym, żeby opa­trzyć rany cia­ła, ale przede wszyst­kim, aby przy­nieść zdro­wie dla duszy, aby przy­wró­cić każ­de­mu spra­wie­dli­wość god­ne­go życia. Pra­gnie, aby każ­dy inny czło­wiek stwo­rzo­ny na Jego obraz i podo­bień­stwo sły­szał woła­nie głod­ne­go i też odpo­wia­dał w ramach swo­ich nie­kie­dy ogra­ni­czo­nych moż­li­wo­ści. Ale żeby odpo­wia­dał, żeby nie pozo­stał głu­chy, żeby nie przy­jął posta­wy sil­nej obo­jęt­no­ści. Stąd też idea ŚDU, o któ­rej Ojciec Świę­ty Fran­ci­szek pisze, że zamie­rza być maleń­ką odpo­wie­dzią całe­go Kościo­ła roz­sia­ne­go po całym świe­cie. Ma być odpo­wie­dzią skie­ro­wa­ną do wszyst­kich ubo­gich, aby nie myśle­li, że ich krzyk upadł w próż­nię. Praw­do­po­dob­nie ten dzień będzie kro­plą wody na pusty­ni ubó­stwa. Mimo to będzie jed­nak ozna­ką dzie­le­nia się z potrze­bu­ją­cy­mi, aktyw­ne­go odczu­wa­nia obec­no­ści bra­ta i siostry. 

Trze­cie sło­wo, na któ­re zwra­ca uwa­gę Ojciec Świę­ty to „wyzwo­lić”. Bo Bóg dzia­ła i oka­zu­je pomoc potrze­bu­ją­ce­mu wła­śnie po to, aby mu przy­wró­cić god­ność. Nie­wo­la ubó­stwa zosta­je zła­ma­na mocą dzia­ła­nia same­go Boga. I stąd moż­li­wość naśla­do­wa­nia Chry­stu­sa w tym geście nie­sie­nia pomo­cy. Ojciec Świę­ty Fran­ci­szek pisze:  zba­wie­nie przyj­mu­je for­mę wycią­gnię­tej ubo­gie­mu ręki, któ­ra ofia­ru­je mu gościn­ność, któ­ra chro­ni i pozwa­la odczuć przy­jaźń. I poczy­na­jąc od tej kon­kret­nej nama­cal­nej bli­sko­ści roz­po­czy­na się praw­dzi­wa dro­ga wyzwo­le­nia. Każ­dy chrze­ści­ja­nin i każ­da wspól­no­ta są wezwa­ni, aby być narzę­dzia­mi Boga, na rzecz wyzwo­le­nia i pro­mo­cji ubo­gich. Tak, aby mogli oni w peł­ni włą­czyć się w spo­łe­czeń­stwo. Zakła­da to, że jeste­śmy uważ­ni na krzyk ubo­gie­go i goto­wi go wesprzeć.

Dro­dzy sio­stra i bra­cia, roz­wa­ża­my te sło­wa: wołać, odpo­wie­dzieć, wyzwo­lić. Roz­wa­ża­my te sło­wa Psal­mu 34 i sta­wia­my sobie pyta­nie: jak otwar­ci jeste­śmy na woła­nie o pomoc, ile w nas jest goto­wo­ści by tę pomoc oka­zać, ile w nas jest pra­gnie­nia by czło­wiek nie­kie­dy zdep­ta­ny przez obo­jęt­ność tego świa­ta poczuł się praw­dzi­wie wyzwo­lo­ny od nie­szczęść, któ­re go przy­tła­cza­ją? Czy­ni­my sobie z tego rachu­nek sumie­nia, a jed­no­cze­śnie wsłu­chu­je­my się w sło­wa koń­czą­ce owo papie­skie orę­dzie – w sło­wa zapro­sze­nie. Zapra­szam bra­ci Bisku­pów, Kapła­nów a w szcze­gól­no­ści Dia­ko­nów, na któ­rych nało­żo­no ręce dla służ­by ubo­gim, zapra­szam Oso­by kon­se­kro­wa­ne oraz Świec­kich, któ­rzy w para­fiach, sto­wa­rzy­sze­niach oraz ruchach dają kon­kret­ną odpo­wiedź Kościo­ła na woła­nie ubo­gich, aby prze­ży­li w ten Świa­to­wy Dzień Ubo­gich jako uprzy­wi­le­jo­wa­ny moment nowej ewan­ge­li­za­cji. Ubo­dzy nas ewan­ge­li­zu­ją, poma­ga­jąc nam odkry­wać każ­de­go dnia pięk­no Ewan­ge­lii. Nie prze­gap­my tej oka­zji do bycia łaska­wy­mi. Poczuj­my się wszy­scy w tym dniu dłuż­ni­ka­mi ubo­gich, aby­śmy poprzez wycią­gnię­te ręce do sie­bie nawza­jem mogli zre­ali­zo­wać zbaw­cze spo­tka­nie, któ­re umac­nia wia­rę, urze­czy­wist­nia miłość i umoż­li­wia nadzie­ję w kro­cze­niu bez­piecz­nie na dro­dze do Pana, któ­ry przychodzi.

Bo kie­dy po Prze­isto­cze­niu wyzna­je­my naszą wia­rę, w to że Chry­stus dla nas umarł, jed­no­cze­śnie mówi­my  — On praw­dzi­wie zmar­twych­wstał i On nie­ustan­nie do nas przy­cho­dzi. Przy­cho­dzi jako Ten, któ­ry przyj­dzie nas sądzić w Dniu Osta­tecz­nym. I przy­cho­dzi jako Ten, któ­ry nas będzie sądził z tego w jaki spo­sób przy­ję­li­śmy Jego – Chry­stu­sa w oso­bie każ­de­go ubo­gie­go. Z tego będzie­my sądzeni.

O świa­tłe oczy w patrze­niu na dru­gie­go czło­wie­ka. I o hoj­ność ser­ca, któ­re nie ma gra­nic w oka­zy­wa­niu miło­sier­dzia i o goto­wość przy­ję­cia pro­si­my nasze­go Mistrza i Pana pod­czas tej Prze­naj­święt­szej Eucharystii.

/​metropolita kra­kow­ski arcy­bi­skup Marek Jędraszewski/