0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Trony

Trony

Logi­ka Jezu­sa jest bar­dzo odmien­na od tej świa­to­wej. Tu nie liczą się tro­ny, tytu­ły przed nazwi­skiem, sta­no­wi­ska peł­nio­ne w orga­ni­za­cjach. Nawet tytu­ły hono­ro­we zupeł­nie nie przy­spa­rza­ją punk­tów w logi­ce nie­ba. Mogli­by­śmy powie­dzieć, że mądrość nie­ba dzia­ła prze­ciw ziem­skie­mu blich­tro­wi. Liczy się to,  co jest w ser­cu dzi­siej­sze­go prze­ka­zu Sło­wa Boże­go. Jezus Pan stwier­dza z peł­nym auto­ry­te­tem: „Lecz kto by mię­dzy wami chciał się stać wiel­kim, niech będzie słu­gą waszym. A kto by chciał być pierw­szym mię­dzy wami, niech będzie nie­wol­ni­kiem wszyst­kich. Bo i Syn Czło­wie­czy nie przy­szedł, aby mu słu­żo­no, lecz żeby słu­żyć i dać swo­je życie jako okup za wie­lu” (Mk 10, 43–45).

Zbi­gniew Her­bert przy­bli­żył kie­dyś praw­dę o ziem­skim tro­nie wier­szem „Baj­ka ruska”. Człowiek przy­wią­zu­ją­cy się do świa­ta uczest­ni­czy cią­gle w życio­wej grze o tron, zapo­mi­na nie­jed­no­krot­nie o huma­ni­tas. Poeta tak opo­wia­da: Posta­rzał się car ojczu­lek, posta­rzał. Już nawet gołąb­ka wła­sny­mi ręka­mi nie mógł zadu­sić. Sie­dział na tro­nie zło­ty i zim­ny. Tyl­ko bro­da mu rosła do pod­ło­gi i niżej. Rzą­dził wte­dy kto inny, nie wia­do­mo kto. Cie­ka­wy lud zaglą­dał do pała­cu przez okno, ale Kri­wo­no­sow zasło­nił okna szu­bie­ni­ca­mi. Więc tyl­ko wisiel­cy widzie­li co nie­co. W koń­cu umarł car ojczu­lek na dobre. Dzwo­ny biły, ale cia­ła nie wyno­szo­no. Przy­rósł car do tro­nu. Nogi tro­no­we pomie­sza­ły się z noga­mi car­ski­mi. Ręka wro­sła w poręcz. Nie moż­na go było ode­rwać. A zako­pać cara ze zło­tym tro­nem – żal”.

Czę­sto zda­rza się nam dekla­ro­wać, że nie chce­my uczest­ni­czyć w grach o tron. Chce­my naśla­do­wać Jezu­sa, chce­my za Nim iść. Czy jed­nak rze­czy­wi­ście jeste­śmy do tego prze­ko­na­ni, czy też jak Jakub i Jan chce­my nie­rzad­ko pro­sić Jezu­sa o pięk­ne zaszczy­ty, wyso­kie sta­no­wi­ska, tro­ny, pierw­sze miej­sca? Nasz Mistrz jed­nak nie podzie­la reguł rzą­dzą­cych świa­tem. I na szczę­ście zna­my oso­by, któ­re idą przez życie nie zabie­ga­jąc o popu­lar­ność i zło­to.

Jed­ną z takich oso­bo­wo­ści był Józef Tur­ba­sa (1921−2010). Ten krakus uro­dzo­ny Bień­czy­cach, pro­fe­sjo­nal­ny kra­wiec, gdyby żył, miał­by dzi­siaj 100 lat. Żył dys­kret­nie, pra­wie nie udzie­lał wywia­dów. Pisze o tym red. Gra­ży­na Sta­rzak w „Dzien­ni­ku Pol­skim”: pew­nie obru­szył­by się, gdy­by wie­dział, że kra­kow­scy raj­cy pod­ję­li uchwa­łę o nada­niu jed­nej z ulic jego imie­nia. Pan Józef bowiem zadzi­wiał pro­sto­tą i kla­są. Pra­co­wał dla ludzi naj­pierw we wła­snym miesz­ka­niu przy uli­cy św. Ger­tru­dy 14, potem prze­niósł się do pra­cow­ni pod „pięt­nast­kę”. Jego sta­łość w wzy­wa­niu patron­ki św. Ger­tru­dy, rów­nież na pismach urzę­do­wych, spra­wi­ła, że ona do dziś uwa­ża­na jest za patron­kę rodzi­ny, któ­ra kul­ty­wu­je kra­wiec­kie pasje ojca. Mistrz Tur­ba­sa był nie tyl­ko genial­nym kraw­cem, ale pra­wym chrze­ści­ja­ni­nem, patrio­tą, żoł­nie­rzem Armii Kra­jo­wej ps. „Brzo­za”, w latach powo­jen­nych aresz­to­wa­nymprzez SB więź­niem poli­tycz­nym i potem dzia­ła­czem spo­łecz­nym cechu kra­wiec­twa, pierw­szym kró­lem kur­ko­wym Towa­rzy­stwa Strze­lec­kie­go Brac­two Kur­ko­we w odro­dzo­nej w 1989 roku Pol­sce. Jego talent kra­wiec­ki zyskał mu wiel­ką reno­mę. Sta­ni­sław Lem, Cze­sław Miłosz, Andrzej Waj­da, Krzysz­tof Pen­de­rec­ki to tyl­ko przed­sta­wi­cie­le tych, któ­rzy szy­li u nie­go swo­je ubra­nia. On ubie­rał, nie szył. Dawał ludziom ser­ce. Ofia­ro­wał grosz na wie­le dobrych celów np. na witraż do romań­skie­go kościo­ła na kra­kow­skim Sal­wa­to­rze. Ufa­my, że cie­szy się rado­ścią nie­ba ze świę­ty­mi, w tym z św. Janem Paw­łem II, któ­re­go por­tret ufun­do­wał do Cele­sta­tu. Wypeł­niał bowiem przy­ka­za­nie Chry­stu­sa. Naśla­do­wał Go. Nie spra­wia­ło mu bowiem satys­fak­cji tro­no­wa­nie, ale aktyw­ne wypeł­nia­nie powo­ła­nia chrze­ści­jań­skie­go, żeby słu­żyć i dać swo­je życie. Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/

fot. Woj­ciech Ple­wiń­ski (archi­wum pracowni)