0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Synowie

Synowie

Syno­wie Zebe­de­usza, zwa­ni Syna­mi Gro­mu, powo­ła­ni do misji, zapo­mnie­li się i zechcie­li, aby to Bóg speł­niał ich wolę. Potrak­to­wa­li Zba­wi­cie­la jak zło­tą ryb­kę, któ­rą zło­wi­li; jak kró­la, któ­ry roz­da­je łupy poli­tycz­ne, sta­no­wi­ska. A prze­cież nie byli już dzieć­mi. Takie zacho­wa­nie synów Zebe­de­usza zdra­dza wiel­ką głu­po­tę. Gdy­by pamię­ta­li, kim jest Syn Boży, nigdy nie uczy­ni­li­by takiej nie­sto­sow­no­ści. Bóg zrów­na­ny z jaki­miś chłop­cem na posyłki?

Tro­chę nam wstyd za Jaku­ba i Jana, lecz cza­sa­mi i my chce­my, aby Bóg speł­nił naszą wolę. Chce­my wymu­sić na Nim np. dłuż­szą modli­twą, przy­rze­cze­niem, by swo­ją wolę dosto­so­wał do naszej. Śmiesz­ny jest czło­wiek. Czy nie pamię­ta wte­dy modli­twy Ojcze Nasz i słów bądź wola Two­ja, jako w nie­bie tak i na zie­mi? Ile razy ją już odmó­wił, a nic nie pamię­ta? Boga nie moż­na trak­to­wać jak zała­twia­cza. To wiel­ka pomył­ka. Nie wszyst­ko moż­na sobie zała­twić na tym świe­cie… I o tym dziś trak­tu­je Ewan­ge­lia. Co wię­cej, dwaj syno­wie prze­ko­na­li się sro­dze, że mogą być zarze­wiem poważ­nej kłót­ni w rodzi­nie uczniów. Potem byli już mądrzej­si. Oby­śmy i my — syno­wie Ojca, któ­ry miesz­ka w nie­bie, byli mądrzej­si przed szkodą.

Spo­ty­ka­my rodzi­ców, któ­rzy speł­nia­ją zachcian­ki potom­stwa. To wiel­ki błąd wycho­waw­czy. Tacy wręcz wyrę­cza­ją trud dzie­ci, zamiast wyma­gać, wpy­cha­ją im w ręce gadże­ty, bogac­twa, a potem się dzi­wią, że dziec­ko nicze­go już nie potra­fi. Bo niby wszyst­ko ma. Taki syn, cór­ka już nawet nie potrze­bu­je pra­co­wać, a co dopie­ro nawra­cać się, wie­rzyć w Boga. Taki czło­wiek ma jed­nak inne­go pana: sie­bie. Przyj­mu­je fakt ist­nie­nia Boga, wte­dy i tyl­ko wte­dy, gdy On speł­ni zachcian­ki jak św. Miko­łaj. I jest przy tym fał­szy­wie prze­ko­na­ny, że się zba­wi. Prze­cież frag­men­ta­mi jest nawet dobrym czło­wie­kiem. A to wiel­ka here­zja współ­cze­sno­ści: prze­ko­na­nie, że zba­wie­nie jest zależ­ne od czło­wie­ka. Nic bar­dziej myl­ne­go: lek­ce­wa­że­nie Boga, nie­wy­peł­nia­nie Jego woli z wła­snej winy pro­wa­dzi do zła na zie­mi i w wiecz­no­ści. Pie­kło ist­nie­je napraw­dę. Szczę­ście i speł­nie­nie wiecz­ne przy­cho­dzi tyl­ko przez naśla­do­wa­nie Jezu­sa, Syna Boże­go, a nie przez grę z Bogiem w ciuciubabkę!

Praw­dzi­wie kocha­ją­cy syn czy cór­ka nie zażą­da­ją od ojca samo­cho­du, miesz­ka­nia, sta­no­wi­ska, wykształ­ce­nia na reno­mo­wa­nym uni­wer­sy­te­cie czy wyjaz­du na Kre­tę. Albo ojciec i mat­ka będą mu z wła­snej woli poma­ga­li, albo kie­dy środ­ków mate­rial­nych w domu nie będzie, rodzic wes­prze pomoc­ną ręką i radą. Tym bar­dziej Ojciec nie­bie­ski, bo On to Ojciec naj­szczo­dro­bliw­szy. Daje nam naj­wspa­nial­sze per­spek­ty­wy: naj­pierw przy udzia­le rodzi­ców daru­je życie, potem w chrzcie czy­ste ser­ce, szczę­ście, łaskę i w kon­se­kwen­cji zba­wie­nie. Cier­pli­wy Ojciec nie­bie­ski tak kocha, że daje nam jesz­cze jeden dar: wol­ność. A potem jest czymś nie­by­wa­łym to Boże cało­ży­cio­we ocze­ki­wa­nie na owo­ce życia ziem­skich synów, na to, co z nich wyro­śnie. Za fau­le, któ­re popeł­nia­my Bóg nie daje czer­wo­nych kar­tek, co naj­wy­żej żół­te. A nasz Anioł Stróż sły­szy instruk­cję z Góry: pozwól dziec­ku popsuć! Może się opa­mię­ta! Może się nawró­ci, zmą­drze­je, doj­rze­je! Bo Bóg cze­ka tyl­ko na nawró­co­nych w wolności.

Bądź­my uczci­wi w odnie­sie­niu do Ojca nie­bie­skie­go. Stań­my przed Nim raczej jak ta wier­na lilia polna, któ­ra nie wybie­ra łąki na któ­rej rośnie. Nie kom­bi­nu­je. Ona obra­ca tyl­ko kie­lich kwia­tu ku górze, w kie­run­ku słoń­ca. Kie­dy poja­wia się rosa spi­ja ją, a kie­dy świe­ci księ­życ i zapa­da noc, zamy­ka swo­je płat­ki kwia­tów. Nawet król Salo­mon, nie był ubra­ny i szczę­śli­wy jak ta lilia (por. Łk 12, 28).

Zaufaj­my Bogu na tej Eucha­ry­stii i bądź­my jego syna­mi goto­wy­mi do zba­wie­nia. Syno­wie Zebe­de­usza pomi­mo sła­be­go począt­ku sta­li się potem misjo­na­rza­mi, czy­li spe­cja­li­sta­mi od nie­ba. Oni, świę­ci Jan i Jakub modlą się dzi­siaj za nami o dobre zro­zu­mie­nie inten­cji Pana dzie­jów. Bo z Bogiem nie moż­na się tar­go­wać. Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/