0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Świadkowie

Świadkowie

Nie wie­my dokład­nie o jakie uwię­zie­nie św. Paw­ła cho­dzi­ło, kie­dy pisał list do Fili­pian, chwa­ląc się swo­imi kaj­da­na­mi zno­szo­ny­mi dla Chry­stu­sa. Czy przy­by­wał w Efe­zie, gdzie został uwię­zio­ny w latach 56–57, czy może cho­dzi­ło o jego pierw­sze uwię­zie­nie jakie zno­sił w Rzy­mie, dokąd został odtran­spor­to­wa­ny z Jero­zo­li­my, kie­dy odwo­łał się do wyro­ku cesa­rza? Musia­ło­by mieć to miej­sce mię­dzy 61 a 63 rokiem. Ale naj­waż­niej­sze jest to,  że chlu­bi się kaj­da­na­mi, któ­re zno­si dla Chry­stu­sa, i że nawet ta trud­na sytu­acja uwię­zie­nia, dla nie­go sta­je się kolej­ną oka­zją, by Chry­stu­sa Zba­wi­cie­la Świa­ta gło­sić wszyst­kim, tak­że tym któ­rzy pil­no­wa­li go w wię­zie­niu, aby nie uciekł.

Dyle­mat, któ­ry prze­ży­wał wte­dy: odejść z tego świa­ta, być powo­ła­nym już do wiecz­no­ści czy jesz­cze zostać? Zda­jąc sobie spra­wę, że pierw­sze będzie wią­za­ło się ze szczę­śli­wo­ścią wiecz­ną w Domu Ojca, ale dru­gie będzie nie­zwy­kle waż­ne i pod­trzy­mu­ją­ce na duchu bra­ci w Chry­stu­sie. Jak sły­sze­li­śmy prze­wa­ża­ło w nim jed­nak osta­tecz­nie prze­ko­na­nie, że tym razem będzie jesz­cze uwol­nio­ny, i że dzię­ki temu chrze­ści­ja­nie będą mogli odczu­wać w peł­ni uza­sad­nio­ną dumę w Chry­stu­sie. Poprzez jego obec­ność, poprzez jego świa­dec­two, poprzez jego nie­złom­ną wiarę. 

Ale przy­szło w koń­cu to uwię­zie­nie, któ­re sta­ło się ostat­nim eta­pem jego życia — w Rzy­mie. Mia­ło to miej­sce w związ­ku ze słyn­nym poża­rem w 64 roku, o któ­re oskar­ża­no cesa­rza Nero­na, a ten żeby oca­lić swo­ją gło­wę zrzu­cił winę na chrze­ści­jan. Wie­my ze świa­dectw wybit­nych histo­ry­ków tam­te­go cza­su, zwłasz­cza Tacy­ta, jak okrut­ne to było prze­śla­do­wa­nie, któ­re obję­ło cały Rzym i jego oko­li­ce. Jak chrze­ści­jan oskar­żo­nych o zbrod­nie pod­pa­le­nia, tor­tu­ra­mi przy­mu­sza­no do przy­zna­nia się do winy. Jak chrze­ści­ja­nie byli rzu­ca­ni na pożar­cie psom, na ukrzy­żo­wa­nie, na czy­nie­nie z nich żywych pochodni.

To wła­śnie w tym cza­sie, prze­by­wa­jąc w Mamer­ti­nus – słyn­nym rzym­skim wię­zie­niu, Paweł pisze poże­gnal­ny list do swe­go umi­ło­wa­ne­go ucznia Tymo­te­usza: Krew moja już ma być wyla­na na ofia­rę, a chwi­la mojej roz­łą­ki nade­szła. W dobrych zawo­dach wystą­pi­łem, bieg ukoń­czy­łem, wia­ry ustrze­głem. Na osta­tek odło­żo­no dla mnie wie­niec spra­wie­dli­wo­ści, któ­ry mi w owym dniu odda Pan, spra­wie­dli­wy Sędzia, a nie tyl­ko mnie, ale i wszyst­kim, któ­rzy umi­ło­wa­li poja­wie­nie się Jego (2 Tm 4, 6–8). Jak wie­my, będąc oby­wa­te­lem rzym­skim, św. Paweł został ska­za­ny na śmierć przez ścię­cie. Co doko­na­ło się w miej­scu, któ­re dzi­siaj w Rzy­mie nazna­czo­ne jest jako Tre Fon­ta­ne. Został pocho­wa­ny przy dro­dze ostyj­skiej i dwa i pół wie­ku póź­niej nad jego gro­bem cesarz Kon­stan­tyn Wiel­ki wzniósł monu­men­tal­ną bazy­li­kę, mówią­cą o świad­ku Chry­stu­sa — aż do koń­ca. Świad­czą­cą o tym, jak wiel­kie jest zna­cze­nie krwi prze­la­nej dla tego, któ­ry swo­ją krew dla nas wszyst­kich na krzy­żu przelał.

Nie­wie­le póź­niej – to były lata 80 i 90, kie­dy w Rzy­mie rzą­dził impe­ra­tor Domi­cjan wybu­chło kolej­ne prze­śla­do­wa­nie, tym razem obej­mu­ją­ce całe impe­rium. Chrze­ści­ja­nie byli oskar­ża­ni o ate­izm, bo nie chcie­li skła­dać ofia­ry boż­kom. Oskar­ża­no ich o wro­gość wobec ludzi, wobec tego, co czło­wie­cze i ludz­kie. Za two­rze­nie taj­nych sto­wa­rzy­szeń. Zarzu­ty się­ga­ły absur­dów. Oskar­ża­no ich o orgie sek­su­al­ne, rytu­al­ne zabi­ja­nie dzie­ci, upra­wia­nie zbrod­ni­czej magii, o czcze­nie oślej gło­wy. Wte­dy wyda­wa­ło się, że to już koniec chrze­ści­jań­stwa. Tak okrut­ne, tak powszech­ne, tak doty­ka­ją­ce wszyst­kich i wte­dy wła­śnie św. Jan apo­stoł mając szcze­gól­ne wizje, gdy prze­by­wał wię­zio­ny na wyspie Pat­mos, pisał o trium­fie Baran­ka. I o trium­fie tych wszyst­kich, któ­rzy omy­li swo­je sza­ty w jego krwi i któ­rzy ota­cza­ją Chry­stu­sa wień­cem zwy­cię­skiej pie­śni. Bo to On osta­tecz­nie – Chry­stus – a nie wiel­cy tego świa­ta jest Panem dzie­jów i histo­rii. I tyl­ko On jest w sta­nie uwiecz­nić chwa­łą swo­ją tych wszyst­kich, któ­rzy zosta­li Mu wier­ni aż do końca.

Dro­dzy sio­stry i bra­cia, św. Jan Paweł II w liście apo­stol­skim Ter­tio Mil­len­nio Adve­nien­te — przy­go­to­wu­ją­cym do obcho­dów Roku 2000 – Wiel­kie­go Jubi­le­uszu stwier­dził, że wiek XX stał się na powrót wie­kiem męczen­ni­ków, a licz­ba świad­ków Chry­stu­sa aż do koń­ca, świad­ków same­go tyl­ko XX wie­ku jest więk­sza niż męczen­ni­ków razem wzię­tych poprzed­nich XIX wieków.

Nie­wąt­pli­wie, do tych świad­ków Chry­stu­sa i męczen­ni­ków nale­że­li Żoł­nie­rze Wyklę­ci – słusz­nie jesz­cze nazy­wa­ni Nie­złom­ny­mi. Wyra­sta­li z ducha hasła: Bóg, Honor i Ojczy­zna. I oni wła­śnie dosko­na­li zda­wa­li sobie spra­wę z tego, że Pol­ska po raz kolej­ny zdra­dzo­na w 1945 roku w Jał­cie, wyda­na na łup komu­ni­stycz­nych bol­sze­wi­ków będzie musia­ła dać świa­dec­two raz jesz­cze – naj­wyż­sze, peł­ne cier­pie­nia i wia­ry, mimo tego, że wyda­wa­ło się — wszyst­ko już jest prze­kre­ślo­ne. I że żad­nej nadziei już dla Pol­ski być nie może. Nie chcie­li się zgo­dzić na kolej­ną oku­pa­cję. Oni, dla któ­rych Bóg był naj­waż­niej­szym fun­da­men­tal­nym punk­tem odnie­sie­nia, gdy cho­dzi o patrze­nie na sie­bie, wła­sne życie, na Ojczy­znę, na oso­bi­stą godność.

Dosko­na­le zda­wa­li sobie spra­wę z tego, że nad­cho­dzi sys­tem, któ­ry z defi­ni­cji wal­czy z reli­gią, a zwłasz­cza z chrze­ści­jań­stwem. W myśl mark­si­stow­skie­go hasła, że reli­gia jest opium ludu i dla ludu. Zda­wa­li sobie tak­że spra­wę, że przy­cho­dzi sys­tem, dla któ­re­go god­ność oso­by ludz­kiej nie zna­czy nic, a honor jest wymy­słem bur­żu­azji. Jak­że głę­bo­ko, i traf­nie nie­ste­ty, tę ide­olo­gię wła­śnie w tym punk­cie wyra­ził Wło­dzi­mierz Maja­kow­ski pisząc:
Par­tia — to ręka milionopalca,
 w jed­ną miaż­dżą­cą pięść zaciśnięta.
Jed­nost­ka — zerem, jed­nost­ka — bzdurą,
sama — nie ruszy pię­cio­ca­lo­wej kłody.

Zda­wa­li sobie spra­wę rów­nież z tego, że nad­cho­dzą­cy sys­tem, w imię haseł inter­na­cjo­na­li­zmu prze­kre­śli patrio­tyzm i uko­cha­nie ojczy­zny i miłość do Pol­ski, któ­ra prze­cież od 1918, od chwi­li odzy­ska­nia nie­pod­le­gło­ści po latach zabo­rów, liczy­ła tak nie­wie­le lat. Zda­wa­li sobie spra­wę, po ludz­ku, że z góry są ska­za­ni na prze­gra­ną. Zdra­dza­ni, nisz­cze­ni tor­tu­ra­mi w wię­zie­niach UB. Pozba­wia­ni oso­bi­stej god­no­ści i wyszy­dza­ni jako zaplu­te kar­ły reak­cji. Skry­to­bój­czo mor­do­wa­ni. Pozba­wia­ni nawet praw­da do wła­sne­go grobu.

A my dzi­siaj wie­my, po tylu latach — sie­dem­dzie­się­ciu, że Pol­ska będzie praw­dzi­wą ojczy­zną dla wszyst­kich swo­ich dzie­ci, dopie­ro wte­dy kie­dy ich oca­li od zapo­mnie­nia, kie­dy przy­wró­ci im god­ność, kie­dy ofia­ru­je im kawa­łek swo­jej zie­mi na cmen­ta­rzu. Kie­dy spra­wi im god­ny pochó­wek. Ale żeby do tego doszło, trze­ba ich wszyst­kich poli­czyć. Jak­że gorz­ko brzmią sło­wa Zbi­gnie­wa Her­ber­ta, same­go też wyklę­te­go poety. Sło­wa z wier­sza „Pan Cogi­to o potrze­bie ścisłości”:
Zmie­rzo­no cząst­ki materii
zwa­żo­no cia­ła niebieskie
i tyl­ko w spra­wach ludzkich
pano­szy się kary­god­ne niedbalstwo
brak ści­słych danych

po bez­kre­sach historii
krą­ży widmo
wid­mo nieokreśloności. (…)

teraz Pan Cogito
wcho­dzi
na naj­wyż­szy chwiejny
sto­pień nieokreśloności
jak trud­no usta­lić imiona
wszyst­kich tych co zginęli
w wal­ce z wła­dzą nieludzką

 dane ofi­cjal­ne
pomniej­sza­ją ich liczbę
raz jesz­cze bezlitośnie
dzie­siąt­ku­ją poległych

 a cia­ła ich znikają
w prze­past­nych piwnicach
wiel­kich gma­chów policji

świad­ko­wie naoczni
ośle­pie­ni gazem
ogłu­sze­ni salwami
stra­chem i rozpaczą
skłon­ni są do przesady

 postron­ni obserwatorzy
poda­ją cyfry wątpliwe
opa­trzo­ne haniebnym
słów­kiem „oko­ło”

a prze­cież w tych sprawach
koniecz­na jest akuratność
nie wol­no się pomylić
nawet o jednego

 jeste­śmy mimo wszystko
stró­ża­mi naszych braci

 nie­wie­dza o zaginionych
pod­wa­ża real­ność świata
wtrą­ca w pie­kło pozorów
dia­bel­ską sieć dialektyki
gło­szą­cej że nie ma różnicy
mię­dzy sub­stan­cją a widmem

 musi­my zatem wiedzieć
poli­czyć dokładnie
zawo­łać po imieniu
opa­trzyć na drogę

Wie­my, że tak się teraz czy­ni. I wie­my, że wie­le jest ludz­kich szla­chet­nych wysił­ków mają­cych na celu odna­le­zie­nie szcząt­ków tych, któ­rzy Nie­złom­ni pozo­sta­li na naszej pol­skiej zie­mi, cze­ka­jąc na zie­mię dla sie­bie i god­ny pochó­wek. Musi­my cią­gle odnaj­dy­wać ich szcząt­ki – to nasze świę­te zada­nie. Jak­że pięk­nie odda­ne w wier­szu Marii Doro­ty Pień­kow­skiej „Kwa­te­ra Ł”:
Pozwa­lasz Im leżeć Panie na zie­lo­nych pastwiskach
pozwa­lasz Panie Im leżeć na Łączce
pod murem cmen­tar­nym pod nie­bem pod słońcem
całą mia­rę nie­ludz­kie­go życia na ziemi
lat sie­dem­dzie­siąt mil­czeć pozwa­lasz o Nich
i kła­mać pozwa­lasz i kpić (…)

Sto­ją na łącz­ce dziad­ko­wie i patrzą
na dzie­cię­ce tru­mien­ki swych mło­dych ojców
mor­do­wa­nych raz pierwszy
i dru­gi
i trze­ci

Jak mało miej­sca kościom potrzeba
daw­no odar­tym z cia­ła i krwi!

powio­zą je dale­ko na Wólkę
bo przy­wy­kły do czekania

więc będą cze­ka­ły na świt
któ­ry nadejdzie
bo dziew­czy­na archeolog
tak nie­spo­dzie­wa­nie została
Ich mat­ką
a chło­piec w har­cer­skim mundurze
z ojcow­ską czułością
dźwi­ga lek­kie kości
swo­je­go Rotmistrza

Te dzie­ci wzię­ły już w swo­je ręce
Ich i nasz los.

Nowe poko­le­nie, szla­chet­nych mło­dych ludzi wzię­ło dosłow­nie w swe ręce los Nie­złom­nych. A bio­rąc ich w swe ręce, ratu­ją naszą god­ność. God­ność Rzecz­po­spo­li­tej. To w świe­tle tego trze­ba zro­zu­mieć wagę poświę­ce­nia ryn­gra­fu, któ­ry dzię­ki ini­cja­ty­wie Gru­py Rekon­struk­cji Histo­rycz­nej im. Woj­cie­cha Lisa ps. „Mści­cie­la” zosta­nie umiesz­czo­ny na powsta­ją­cym w Miel­cu pomni­ku Żoł­nie­rzy Wyklę­tych – Nie­złom­nych. I wra­ca raz jesz­cze do nas „Prze­sła­nie Pana Cogi­to” Herberta:
Idź dokąd poszli tamci,
Idź wypro­sto­wa­ny wśród tych co na kolanach,
wśród odwró­co­nych ple­ca­mi i oba­lo­nych w proch
oca­la­łeś nie po to aby żyć
masz mało cza­su trze­ba dać świadectwo
bądź odważ­ny gdy rozum zawo­dzi bądź odważny
w osta­tecz­nym rachun­ku jedy­nie to się liczy
powta­rzaj: zosta­łem powo­ła­ny – czyż nie było lepszych
strzeż się oschło­ści ser­ca kochaj źró­dło zaranne
pta­ka o nie­zna­nym imie­niu dąb zimowy
świa­tło na murze splen­dor nieba
czu­waj – kie­dy świa­tło na górach daje znak – wstań i idź
Bądź wier­ny, idź.

Pod­czas dzi­siej­szych V Zadu­szek za Żoł­nie­rzy Wyklę­tych – Nie­złom­nych, dro­dzy sio­stry i bra­cia, Chry­stu­so­wi — Panu dzie­jów i ludz­ko­ści, skła­da­my ofia­rę za nich, bo wie­my, oni swo­je życie skła­da­li w ofie­rze za Ojczy­znę łącząc swój ból i cier­pie­nie z umie­ra­ją­cym na krzy­żu Zba­wi­cie­lem Świa­ta. Zapa­la­my w naszych duszach zni­cze – świa­teł­ka, zwłasz­cza pró­bu­jąc dotrzeć do nie­zna­nych nam miejsc, gdzie zdra­dziec­ko wrzu­co­no ich cia­ła. Peł­ni ufno­ści, mimo że już tyle lat upły­nę­ło od tam­tych zda­rzeń, bła­ga­my: wiecz­ny odpo­czy­nek racz im dać, Panie. 

Kaza­nie wygło­szo­ne przez abpa Mar­ka Jędra­szew­skie­go pod­czas V Zadu­szek za Żoł­nie­rzy Wyklętych.

Tekst spisany z nagrania, nieautoryzowany. Tytuł i pogrubienia pochodzą od redakcji.