0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Strefa ciszy

Strefa ciszy

Sio­stry i Bra­cia, kocha­ni Para­fia­nie od św. Bra­ta Alber­ta w Krakowie

Powo­ła­nia rosną w ciszy. Wszyst­kie powo­ła­nia potrze­bu­ją ciszy. W niej woła, w niej wzy­wa Bóg. I potem dzia­ła w ser­cach. Tak też było w życio­ry­sie św. Bra­ta Alber­ta, Ada­ma Chmie­low­skie­go. Ten wiel­ce uta­len­to­wa­ny czło­wiek pocho­dzą­cy spod Kra­ko­wa, uro­dzo­ny w Igo­ło­mii, po latach odda­nia swo­je­go życia na służ­bie ojczyź­nie w Powsta­niu Stycz­nio­wym z 1863 roku, po poby­cie na rekon­wa­le­scen­cji po utra­cie nogi, po stu­diach i uzna­nej twór­czo­ści arty­stycz­nej, poczuł w ciszy ser­ca głos powo­ła­nia. I za nim poszedł. Odkrył swo­je prze­zna­cze­nie i uspo­ko­ił swo­je życie. Wie­dział, że jest wie­le ludz­kich potrzeb, nie­wy­po­wie­dzia­nych i nie­do­sły­sza­nych. Posta­wił więc we współ­pra­cy z łaską Bożą nie na malar­stwo, lecz na miło­sier­ną służ­bę ubo­gim: przy­wdział zgrzeb­ny habit, usta­no­wił potem słu­żą­ce miło­sier­dziu zako­ny alber­ty­nek i alber­ty­nów, któ­rym w regu­le wpi­sał koniecz­ność cyklicz­ne­go uda­wa­nia się na sku­pie­nie, do stre­fy ciszy, np. do pustel­ni na zako­piań­skich Kala­tów­kach. Wie­dział, że powo­ła­nia rosną w ciszy.

Dla­te­go zapy­taj­my czy współ­cze­sny czło­wiek, jeśli chce zostać powo­ła­ny, jeśli chce poznać zamiar Boga wobec wła­sne­go życia, czy nie powi­nien orga­ni­zo­wać dla sie­bie momen­tów sku­pie­nia, ciszy, mil­cze­nia? Czy cha­os dni, roz­pa­sa­nie, roz­gar­diasz, kłót­nie, a w kon­se­kwen­cji więk­sze dra­ma­ty nie wyni­ka­ją wprost z hała­su ser­ca, czy­li nikłej współ­pra­cy z gło­sem Boga? Czy taka stre­fa ciszy, taka enkla­wa życia wewnętrz­ne­go nie jest koniecz­na czło­wie­ko­wi XXI wie­ku? Prze­cież tyl­ko w ciszy moż­na odczy­tać pre­cy­zyj­nie Boży plan: ten mał­żeń­ski, ten kapłań­ski, ten zakon­ny czy ten życia samot­ne­go. Dla­te­go nie oddaj­my bez­re­flek­syj­nie daro­wa­ne­go nam cza­su na szum świa­ta, tv, radia, lap­to­pów, komó­rek, komu­ni­ka­to­rów, lecz poszu­kuj­my spo­so­bów na ciszę, choć­by poprzez reko­lek­cje, nowen­ny czy życie wspól­no­to­we w para­fii. Życio­we­go powo­ła­nia nie moż­na roz­po­znać i kar­mić jak­by przy oka­zji. Potrze­ba sys­te­ma­tycz­ne­go zatrzy­ma­nia się i prze­my­śle­nia. Tak zda­je się do nas mówić z nie­ba patron tej para­fii. Prze­cież powo­ła­nia rosną w ciszy.

To już 25 lat temu, 15 maja 1994 roku odby­wa­ły się tutaj, w tej wów­czas mło­dej Para­fii, kapłań­skie pry­mi­cje moje i ks. Zbi­gnie­wa. Oaza, któ­rej byli­śmy ani­ma­to­ra­mi oka­za­ła się koleb­ką dla naszych powo­łań. Więk­szość ówcze­snych naszych kole­ża­nek i kole­gów natu­ral­nie odczu­wa­ła powo­ła­nie do życia w rodzi­nie. Mnie i Zbi­gnie­wo­wi uda­ło się na oazie usły­szeć głos powo­ła­nia do bycia księ­dzem. Dzię­ku­ję dziś Para­fii za tam­ten pięk­ny kil­ku­let­ni czas roze­zna­wa­nia kim mam w życiu być. To oaza z jej for­ma­cją była cza­sem naro­dzin moje­go powołania.

Wdzięcz­ność wyra­żam Bogu za św. Bra­ta Alber­ta i jego patro­nat nad tą wspól­no­tą, dziś oko­ło 30-sto tysięcz­ną. Ludzie miesz­ka­ją­cy po obu stro­nach pasa star­to­we­go nie­gdy­siej­sze­go lot­ni­ska kra­kow­skie­go w Czy­ży­nach od patro­na uczą się ducho­wo­ści. Św. Brat Albert zaczy­nał z nami od skrom­nej kapli­cy, ale jego patro­nat spra­wił, że wyrósł tu wiel­ki kościół i wiel­ka wspól­no­ta para­fial­na. Taka wiel­ka oaza spo­ko­ju. Wyro­sły też róż­no­ra­kie powo­ła­nia, w tym te kapłań­skie. Tutaj był z nami od zawsze ks. pra­łat Jan Bie­lań­ski, któ­re­go oso­ba jak­by była i jest kamie­niem węgiel­nym dla tej wspól­no­ty para­fial­nej. Jego pokor­na i czę­sto cicha posta­wa dawa­ła nam spo­ro do myśle­nia. Przy­po­mi­na­ła i przy­po­mi­na nadal zapew­ne same­go Bra­ta Alber­ta. Jak za to wszyst­ko dzi­siaj nie dziękować?

Przy­znam szcze­rze, że śro­do­wi­sko oazo­we w tej para­fii dawa­ło kom­fort ducho­we­go wzro­stu, któ­re­go wie­lu nawet w liceum mogło mi wte­dy pozaz­dro­ścić. Mie­li­śmy dobre ducho­we DNA, wywo­dzi­li­śmy się bowiem z Arki, Para­fii MB Kró­lo­wej Pol­ski, wsła­wio­nej wal­ką o krzyż i modli­twą za kościo­ły w Nowej Hucie, któ­rych bar­dzo pod­ów­czas bra­ko­wa­ło. Opatrz­ność Boża poda­ro­wa­ła nam jed­nak i tutaj wspa­nia­łych i aktyw­nych księ­ży. Jeź­dzi­li­śmy z nimi na let­nie i zimo­we wyciecz­ki, reko­lek­cje, kur­sy. Tak wie­le zazna­li­śmy rado­ści pomi­mo sta­nu wojen­ne­go i na wskroś zde­gra­do­wa­ne­go PRL‑u. Do semi­na­rium wstą­pi­li­śmy jesz­cze w komu­ni­zmie, a wycho­dzi­li­śmy z nie­go jako neo­pre­zbi­te­rzy w wol­nej Ojczyź­nie. Wte­dy przed 25 laty jeden z tutej­szych kapła­nów, dziś ks. prof. UPJPII Adam Olszew­ski, wygło­sił nam kaza­nie pry­mi­cyj­ne. Mówił nam wte­dy o rela­cji kapła­na do świa­ta: kapła­na się poświę­ca jako żer­twę, wyda­je się go świa­tu, aby odna­wia­ła się misja Chry­stu­sa, a nie jakaś wła­sna ambi­cja.

Na mojej dro­dze kapłań­skiej potrze­bo­wa­łem wie­lu momen­tów wyci­sze­nia, bo każ­dy rok, każ­da powie­rzo­na mi misja, wyma­ga­ła ode mnie nowej łaski, aby powo­ła­niu spro­stać.  W tym zna­cze­niu speł­niał się i u mnie ten nakaz św. Bra­ta Alber­ta o koniecz­no­ści zapew­nie­nia sobie prze­strze­ni sku­pie­nia. Tak było w cza­sie semi­na­ryj­nym, a potem pod­czas wika­ria­tu w Libią­żu, stu­diów rzym­skich, dyrek­to­ro­wa­nia Radiu Plus, bycia sekre­ta­rzem kar­dy­na­ła Sta­ni­sła­wa Dzi­wi­sza, a i dzi­siaj kie­dy nazy­wa­ją mnie infu­ła­tem mariac­kim to samo pra­gnie­nie ciszy od zgieł­ku we mnie miesz­ka. Bez wytchnie­nia ducho­we­go chrze­ści­jań­stwo poga­nie­je nawet w skó­rze kapła­na. Prze­ko­na­łem się o tym i mogę o tym zaświad­czyć z autop­sji. Cisza, medy­ta­cja sło­wa Boże­go, czy­ta­nie dobrych ksią­żek, reko­lek­cje poma­ga­ją pozna­wać tajem­ni­cę Boga i głę­bo­ko pozna­wać ludzi.

W ten dzień uro­czy­sty poświę­co­ny Trój­cy Prze­naj­święt­szej, w dzień odpu­stu ku czci św. Bra­ta Alber­ta jeste­śmy wezwa­ni do medy­ta­cji tajem­ni­cy Boga. Kie­dy uczest­ni­czy­my w Eucha­ry­stii to czy nie przy­cią­ga nas wła­śnie do tego miej­sca cisza i sku­pie­nie nad Boży­mi spra­wa­mi. Eucha­ry­stia to nic inne­go jak poszu­ki­wa­nie gło­su Boga, odzy­wa­ją­ce­go się w nas, w sank­tu­arium czło­wie­ka za spra­wą sakra­men­tu. Dla­te­go z psal­mi­stą dzię­kuj­my Bogu za wiel­kie dary i powta­rzaj­my osobiście:
Gdy patrzę na Two­je nie­bo, dzie­ło pal­ców Twoich,
na księ­życ i gwiaz­dy, któ­reś Ty utwierdził:
czym jest czło­wiek, że o nim pamiętasz,
czym syn czło­wie­czy, że trosz­czysz się o nie­go?
(Ps 8)

W cza­sie tej godzi­ny dla Pana nabie­raj­my dystan­su do codzien­no­ści i oddaj­my się słu­cha­niu. To jest nam bar­dzo potrzeb­ne, a świat nas tego prze­waż­nie nie uczy. Chry­stus mówi wprost do nas z ewan­ge­lii dnia: Jesz­cze wie­le mam wam do powie­dze­nia (J16). Słu­chaj­my więc Jego gło­su, któ­ry napeł­ni nasze życio­we powo­ła­nia nowy­mi inspi­ra­cja­mi i każ­de­mu z nas wyzna­czy kie­run­ki na naj­bliż­szy czas. Nie daj­my się nakar­mić szu­mo­wi infor­ma­cji ze świa­ta. Bar­dzo uni­kaj­my wie­lo­mów­stwa. Bo powo­ła­nia rosną w ciszy. Pamię­taj­my o tym na zawsze, że wiel­kie spra­wy ludz­kie­go życia są prze­ży­wa­ne w mil­cze­niu, pod spoj­rze­niem Boga (por. kard. Robert Sarah). Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/
Kaza­nie wygło­szo­ne pod­czas odpu­stu u św. Bra­ta Alber­ta, na 25-lecie świę­ceń w rodzin­nej para­fii w Krakowie