0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Śnieg

Śnieg

To śnieg wska­zał pierw­szą wśród świa­ta rzym­skie­go świą­ty­nię poświę­co­ną Mat­ce Zba­wi­cie­la — San­ta Maria Mag­gio­re. Po zna­ku śnie­gu w 352 roku papież Libe­riusz w obec­no­ści ludu rzym­skie­go wyty­czył zarys przy­szłe­go kościo­ła. Śnieg spadł wśród 40-stop­nio­wych upa­łów na wzgó­rzu Eskwi­liń­skim. Było to zja­wi­skiem nad­zwy­czaj­nym i dzia­ło się po uzy­ska­niu przez chrze­ści­jan wol­no­ści w wyzna­wa­niu wia­ry. Oni sami odczy­ta­li ten znak. Pod­ję­to decy­zję i po latach wznie­sio­no pierw­szą hono­rem świą­ty­nię maryjną.

W let­nich upa­łach może­my dziś, w ten naj­go­ręt­szy tydzień lata, w nie­dzie­lę i zara­zem w świę­to Mat­ki Bożej Śnież­nej, zanu­rzyć się nie­ja­ko w chło­dzie bia­łe­go śnie­gu Sło­wa Boże­go. Bo dziś dla nas śnie­giem jest Sło­wo Boże: przy­po­mi­na nam o tym dzia­ła­niu Opatrz­no­ści Bożej, któ­ra porząd­ku­je cha­os, chło­dzi gorą­ce gło­wy, miar­ku­je przy­jem­no­ści i koi rany. Bóg dzia­ła za pomo­cą Sło­wa, wsy­pu­je Sło­wo jak śnieg w ser­ca nasze, a czło­wiek wie­rzą­cy czy­ta Jego znaki.

Kie­dy sły­szy­my Sło­wo z Ewan­ge­lii Jana (J 6) we frag­men­cie szu­ka­cie Mnie nie dla­te­go, że widzie­li­ście zna­ki, ale dla­te­go, że jedli­ście chleb do syta. Zabie­gaj­cie nie o ten pokarm… zda­je­my sobie spra­wę, że mamy zale­gło­ści w czy­ta­niu pierw­szych zna­ków. Nie­rzad­ko cie­szy­my się z syto­ści chle­ba, pięk­na tego świa­ta, osią­ga­nych wyni­ków spor­to­wych naszych ulu­bio­nych dru­żyn, suk­ce­sów eko­no­micz­nych, dobre­go wykształ­ce­nia, uda­nych waka­cji, ale zbyt mało w życiu czy­ta­my zna­ków Boga. Przy­tła­cza nas chleb do syta, a prze­cież nie on jest począt­kiem ani koń­cem. Sytość nie jest ani źró­dłem ani szczy­tem. To nie ona decy­du­je o życiu czło­wie­ka i świa­ta całego.

Wład­cy tego świa­ta potra­fią te niskie i przy­ziem­ne skłon­no­ści czło­wie­ka do nasy­ca­nia się per­fek­cyj­nie wyko­rzy­stać. Dla­te­go pogań­ska zasa­da „chle­ba i igrzysk” godzi w raj­ską i chrze­ści­jań­ską natu­rę czło­wie­ka. Za jadło, wypi­tek, przy­jem­ność i roz­ryw­kę ludzie są nie­raz goto­wi zre­zy­gno­wać z naj­wyż­szych war­to­ści. Moż­na ich pra­wie za bez­cen kupić, znie­wo­lić, poni­żyć. Wów­czas tzw. świa­to­wość wygry­wa z dobry­mi posta­no­wie­nia­mi. Ale to zupeł­na degra­da­cja ambi­cji człowieka.

Tym­cza­sem rów­nież chrze­ści­jań­stwo dla ludz­ko­ści jest jak śnieg - znak nowe­go porząd­ku i umiar­ko­wa­nia. Nie­rzad­ko odma­wia się chrze­ści­jań­stwu tej twór­czej i zasad­ni­czej roli. Wkład chrze­ści­jań­stwa nale­ża­ło­by według wie­lu zali­czyć do histo­rii. Lecz czy napraw­dę chrze­ści­jań­stwo speł­ni­ło już cał­ko­wi­cie swo­ją misję w Euro­pie, stop­nia­ło, moż­na teraz obyć się bez nie­go? Dla­cze­go w ogó­le sło­wo „Euro­pa” usta­wia się prze­ciw­ko poję­ciu „chrze­ści­jań­stwo”? A prze­cież to chrze­ści­ja­nie two­rzy­li i two­rzą uli­ce, ryn­ki, domy, kościo­ły, dzie­ła sztu­ki, całą naszą cywi­li­za­cję wraz z wiel­ki­mi odkry­cia­mi, oparł­szy się na zdro­wych prze­słan­kach i war­to­ściach. To chrze­ści­ja­nie two­rzy­li i two­rzą rodzi­ny z ich wspa­nia­ły­mi tra­dy­cja­mi i har­mo­nią. Bez chrze­ści­jan nic już nie będzie takie samo. Czyż­by miał po nich pozo­stać tyl­ko skan­sen? Nie.

Sło­wo Boże jest jak śnieg. Ono daje nam swo­iste umiar­ko­wa­nie w patrze­niu na nowo­cze­sność, ono kla­ru­je kla­sycz­ne spoj­rze­nia na rodzi­nę, na wier­ność jej natu­ral­nym zaso­bom i zasa­dom, ono pogłę­bia zna­cze­nia sło­wa miłość poj­mo­wa­ne­go jako dar z sie­bie. Sło­wo Boże kie­ru­je nas jako znak na war­to­ści naj­szla­chet­niej­sze. To Jemu wier­na była Mary­ja, nasza wiel­ka patron­ka i prze­wod­nicz­ka. Nale­ża­ła do tych, któ­rzy słu­cha­ją sło­wa Boże­go i zacho­wu­ją je (Łk 11, 28) . Ona sama była jak ów śnieg wska­zu­ją­cy nowy porzą­dek i szla­chet­ność nowe­go życia. Ona — Kró­lo­wa śnie­gu na Eskwi­li­nie wska­zu­je taką dro­gę nasze­go życia. Wie­lu ludzi – pew­nie my tak­że – czę­sto słu­cha Sło­wa Boże­go i na tym poprze­sta­je. Ono tra­fia do uszu, może inte­lek­tu, ale bra­ku­je nie­rzad­ko mądrej, sta­tecz­nej decy­zji, żeby zacząć prak­tycz­nie Nim żyć.

Co zro­bi­my z dzi­siej­szym Bożym Sło­wem — zna­kiem zmia­ny i wol­no­ści? Czy nie zosta­wia­my Go sie­ro­tą? Czy nie cze­ka­my, aż stop­nie­je jak śnieg na rzym­skim wzgó­rzu? Mary­ja mia­ła wiel­kie szczę­ście, że zosta­ła Mat­ką Boga. I nie ma wśród ludzi osób o więk­szej god­no­ści niż ta, jaką otrzy­ma­ła ta kobie­ta. Nic nie dorów­na god­ności Mat­ki Boga. A jed­nak Jezus zrów­nu­je z Nią tych, któ­rzy słuchają słowa Bożego i zacho­wują je. War­to Ją w tym naśla­do­wać i stać się szczę­śli­wy­mi jak Ona. Tego uczy­my się na dzi­siej­szej Eucha­ry­stii. Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/
Kaza­nie wygło­szo­ne pod­czas mszy św. w bazy­li­ce Mariac­kiej oraz u Mni­szek Zako­nu Kazno­dziej­skie­go — Domi­ni­ka­nek w Krakowie.