0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Raj duszny

Raj duszny

Ponad pięć­set lat temu dru­karz z Bawa­rii Flo­rian Ungler zało­żył w naszym mie­ście dru­kar­nię. Trzy lata póź­niej, w 1513 r. wydru­ko­wał słyn­ny modli­tew­nik pt. „Raj dusz­ny” („Hor­tu­lus ani­mae”), prze­ro­bio­ny z łaci­ny na pol­ski przez poetę i tłu­ma­cza, Bier­na­ta z Lubli­na. Ów modli­tew­nik cie­szył się w XVXVI w. tak wiel­ką popu­lar­no­ścią, że osią­gnął ponad sto wydań! Prócz umiesz­czo­ne­go na począt­ku kalen­da­rza zawie­rał psal­my, hym­ny, modli­twy do Boga, Jezu­sa, Maryi i świę­tych (m.in. Jana, Jaku­ba, Pio­tra, Paw­ła) (za: Paweł Stach­nik). Czyż to nie zna­mien­ne, że ok. 160 kart, opa­trzo­nych drze­wo­ry­ta­mi, dru­ko­wa­nych modlitw doty­czy­ło zba­wie­nia duszy? „Raj dusz­ny” jest rów­nież pro­stym świa­dec­twem modlitw i wska­zu­je jak ówcze­śni Pola­cy pamię­ta­li o zmar­łych, zwłasz­cza rodzi­cach, przy­ja­cio­łach oraz duszach w czyść­cu cier­pią­cych — „duszach pustych”. Czyż to nie zna­mien­ne, że „Raj dusz­ny” jest pierw­szą książ­ką wydru­ko­wa­ną w cało­ści po polsku?

Zgod­nie z litur­gią, war­to przy­po­mnieć choć­by o dwóch zwy­cza­jach prak­tycz­nych zwią­za­nych z chrze­ści­jań­skim prze­ży­wa­niem śmier­ci. Otóż czę­sto sły­chać pyta­nie: Skąd się wziął zwy­czaj tzw. gre­go­rian­ki? Gre­go­rian­ka to trzy­dzie­ści kolej­nych mszy św. ofia­ro­wa­nych dzień po dniu za jed­ną oso­bę zmar­łą. Całą histo­rię opi­sał papież św. Grze­gorz Wiel­ki, bene­dyk­tyn, w swych „Dia­lo­gach”. Po śmier­ci pew­ne­go zakon­ni­ka, nie­ja­kie­go Justu­sa, któ­ry moc­no prze­kro­czył regu­ły mni­sze­go życia, Grze­gorz zaczął się „w duchu lito­wać nad zmar­łym bra­tem i myśleć z głę­bo­kim smut­kiem o jego czyść­co­wych katu­szach i szu­kać jakie­goś środ­ka, aby mu pomóc”. Pole­cił prze­oro­wi, aby odpra­wio­no za Justu­sa trzy­dzie­ści mszy św., dzień po dniu, bez przerwy.

Po odpra­wie­niu trzy­dzie­stej mszy uka­zał się w widze­niu swe­mu rodzo­ne­mu bra­tu już nie Justus — lecz św. Justus i powia­do­mił go, że wła­śnie został zwol­nio­ny z czyść­ca i dołą­czył do wspól­no­ty zba­wio­nych w nie­bie. „Z tego wyraź­nie się oka­za­ło, że zmar­ły brat przez zbaw­czą Hostię został uwol­nio­ny z katu­szy” – tak w swo­ich „Dia­lo­gach” pod­su­mo­wał  to papież Grze­gorz I. Uwa­ża się, że to wła­śnie pod wpły­wem jego auto­ry­te­tu prak­ty­ka trzy­dzie­stu kolej­nych mszy św. — gre­go­rian­ki — odpra­wia­nych za kon­kret­ną oso­bę zmar­łą upo­wszech­ni­ła się naj­pierw w Rzy­mie, a potem w Euro­pie i całym świe­cie. Utrwa­li­ły się nawet zasa­dy odpra­wia­nia gre­go­ria­nek sfor­mu­ło­wa­ne przez Sto­li­cę Apo­stol­ską, lecz dopie­ro 24 lute­go 1967 r. i zawar­te w Dekla­ra­cji Kon­gre­ga­cji Sobo­ru (to daw­na nazwa Kon­gre­ga­cji ds. Duchowieństwa).

Wg zasad, po pierw­sze, mszę św. gre­go­riań­ską moż­na odpra­wiać tyl­ko za jed­ną oso­bę (nie ma gre­go­ria­nek zbio­ro­wych). Po dru­gie, msze św. gre­go­riań­skie odpra­wia­ne są tyl­ko za zmar­łych (nie ma gre­go­ria­nek za żywych). Po trze­cie, msze św. gre­go­riań­skie za jed­ną oso­bę nale­ży odpra­wiać dokład­nie przez trzy­dzie­ści dni. Po czwar­te, istot­na jest „sta­ła cią­głość w odpra­wia­niu mszy św.”, a nie jest wyma­ga­ne, aby gre­go­rian­kę w kon­kret­nej inten­cji odpra­wiał zawsze ten sam ksiądz. Cały zwy­czaj opar­ty jest na prze­ko­na­niu wier­nych, że gre­go­rian­ki są dobrą pomo­cą dla dozna­ją­cych w czyść­cu uwol­nie­nia od następstw ich grze­chów. Osta­tecz­ną war­tość ducho­wą mszy św. zna oczy­wi­ście tyl­ko Bóg. Stąd nie moż­na „filo­zo­fo­wać” o jakimś auto­ma­ty­zmie dzia­ła­nia takiej serii mszy. Zwy­czaj trwa i jest czę­sto prak­ty­ko­wa­ny rów­nież w naszej wspól­no­cie Mariackiej.

Prócz gre­go­rian­ki ist­nie­je tra­dy­cja mszy św. 30. dnia po śmier­ci. Jako źró­dło tej­że tra­dy­cji wska­zy­wa­ny jest Sta­ry Testa­ment. W księ­dze Powtó­rzo­ne­go Pra­wa czy­ta­my „Izra­eli­ci opła­ki­wa­li Moj­że­sza na ste­pach Moabu przez trzy­dzie­ści dni” (Pwt 34,8). Więc msza św. w trzy­dzie­stym dniu po śmier­ci jest trak­to­wa­na jako zakoń­cze­nie pierw­sze­go, inten­syw­ne­go okre­su żało­by po bli­skim zmarłym.

Pyta­nie dru­gie doty­czy mówie­nia o śmier­ci w ogól­no­ści, a szcze­gól­nie pro­ble­mu jak mówić dzie­ciom o śmier­ci. Nie­gdyś śmierć była bowiem postrze­ga­na bar­dzo zwy­czaj­nie, natu­ral­nie, jako prze­ży­cie odcho­dze­nia naj­bliż­sze­go w rodzi­nie do domu Ojca nie­bie­skie­go. Dziś zazwy­czaj śmierć nie przy­cho­dzi szyb­ko. Czę­sto sta­je się trau­ma­tycz­na z powo­du dłu­giej szpi­tal­nej tera­pii cho­re­go. Wal­czy­my bowiem o prze­dłu­że­nie życia cho­rych. Jak zwra­ca uwa­gę angiel­sko­ję­zycz­ny „The Eco­no­mist”, w cią­gu ostat­nich 4 poko­leń śred­nia dłu­gość życia zwięk­szy­ła się bar­dziej niż przez ostat­nie 8 tysię­cy lat. W 1900 roku ocze­ki­wa­na dłu­gość życia wyno­si­ła zale­d­wie 32 lata. Dzi­siaj to pra­wie 72 lata. Medy­cy­na poczy­ni­ła olbrzy­mie postę­py. Dla­te­go cza­sem może poja­wić się poku­sa, by jak naj­dłu­żej trzy­mać dzie­ci i doro­słych z dala od poję­cia śmier­ci. Zmie­rze­nie się z tym tema­tem jest jed­nak lep­sze od milczenia.

Każ­de dziec­ko bowiem bez wyjąt­ku zasta­na­wia się nad śmier­cią, odwie­dza­jąc cmen­tarz, nawet jeże­li samo o tym nic nie mówi. Dla­te­go war­to roz­ma­wiać z dzieć­mi o śmier­ci. Jed­nak mów­my o śmier­ci po chrze­ści­jań­sku jako o kon­ty­nu­acji życia, któ­re zaczy­na się tutaj na zie­mi i znaj­du­je prze­dłu­że­nie w życiu wiecz­nym. Tak prze­cież wie­rzy­my! Cho­dzi też o wpro­wa­dza­nie dzie­ci w modli­twę za zmar­łych i wej­ście z nimi w tajem­ni­cę świę­tych obco­wa­nia. Co wię­cej, nale­ży mówić dzie­ciom rów­nież, że raczej sami wie­my mało o tej tajem­ni­cy życia po śmier­ci. Bóg, On sam przy­go­to­wu­je nam miesz­ka­nie! (por. Chri­sti­ne Pon­sard, Wszyst­kich Świę­tych i rodzin­ne spo­tka­nia przy gro­bach: jak roz­ma­wiać z dzieć­mi o śmier­ci?). Przy­cho­dzi nam tutaj na pomoc frag­ment Pisma Świę­te­go z Pierw­sze­go Listu do Koryn­tian, że ani oko nie widzia­ło, ani ucho nie sły­sza­ło, ani ser­ce czło­wie­ka nie zdo­ła­ło pojąć, jak wiel­kie rze­czy Bóg przy­go­to­wał tym, któ­rzy Go miłują…

Na koniec nasze­go roz­wa­ża­nia pro­po­nu­ję modli­twę o szczę­śli­wą śmierć autor­stwa kard. New­ma­na. Niech ona nas samych wpro­wa­dza w tajem­ni­cę przej­ścia przez naszą śmierć pod­czas tej Eucha­ry­stii. Oto ona: O Panie mój i Zbaw­co! W godzi­nie mej śmier­ci pod­trzy­muj mnie swo­imi ramio­na­mi i łaską Two­ich sakra­men­tów. Niech zabrzmią nade mną sło­wa roz­grze­sze­nia, niech mnie nama­ści i nazna­czy świę­ty olej cho­rych, niech Cia­ło Two­je będzie moim pokar­mem, a Krew Two­ja moim orzeź­wie­niem. Niech życz­li­wie spoj­rzy na mnie Mary­ja, Two­ja i moja Mat­ka. Niech Anioł Stróż szep­cze mi sło­wa poko­ju, a peł­ni chwa­ły świę­ci Patro­no­wie moi niech się wsta­wia­ją za mną, abym z Two­jej dobro­ci i za ich wsta­wien­nic­twem otrzy­mał dar wytrwa­nia i umarł tak, jak żyć pra­gnę: w Two­jej wie­rze, w Two­im Koście­le, w Two­jej służ­bie i w Two­jej miło­ści. Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/