0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Pierwszeństwo

Pierwszeństwo

Czy dąże­nie do pierw­szeń­stwa, do pochwał, do zaszczy­tów jest cho­ro­bą duszy? Na to pyta­nie odpo­wia­da­my jed­no­znacz­nie po prze­czy­ta­niu dzi­siej­szej litur­gii sło­wa: tak. To cięż­ka cho­ro­ba. Skłon­ność do cią­głe­go epa­to­wa­nia sobą, nad­mier­nej eks­po­zy­cji sie­bie, narzu­ca­nia eru­dy­cją poglą­dów albo do wybi­ja­nia się kosz­tem dru­gich świad­czy o tym, że nie potra­fi­my cie­szyć się Stwór­cą, Nim, Naj­waż­niej­szym. Jeśli nie potra­fi­my cie­szyć się Panem, nie przyj­mu­je­my Jego darów, nie jeste­śmy w sta­nie zauwa­żyć Jego wiel­ko­ści, nie potra­fi­my Jemu oddać pierw­szeń­stwa. Jeśli widzial­ne spra­wy zwy­cię­ża­ją te nie­wi­dzial­ne, jeśli ubra­nie cia­ła jest waż­niej­sze niż cno­ty ducha, jeśli wresz­cie ludz­kie ego przy­sła­nia Boga — nie mamy do czy­nie­nia z chrze­ści­jań­stwem. Takie posta­wy koja­rzą się raczej z here­zja­mi ego­izmu i materializmu.

Poboż­ność ewan­ge­licz­na pole­ga na naśla­do­wa­niu Jezu­sa Chry­stu­sa, nasze­go Zba­wi­cie­la. I dla­te­go nie moż­na być dobrym chrze­ści­ja­ni­nem i nie pytać sie­bie na co dzień, co zro­bił­by w tej czy innej sytu­acji Pan Jezus. Usiadł­by na pierw­szym miej­scu? A co odpo­wie­dział­by na zaczep­kę? Jakiej przy­po­wie­ści by użył? Takie dzia­ła­nie to dro­ga praw­dzi­we­go wzro­stu oso­by. Odkrył to pra­wo już w XV wie­ku skryp­tor, zakon­nik Tomasz à Kem­pis, współ­twór­ca devo­tio moder­na. Wg nie­go jedy­na dro­ga czło­wie­ka ku szczę­ściu nazy­wa się Jezus Chry­stus. Bo to On wyzwa­la z grze­chu. Potrze­bu­je­my więc w głę­bo­ko­ści serc ode­rwa­nia się od świa­ta i, uwa­ga, od sie­bie, oraz zwró­ce­nia ku Jezu­so­wi. To recep­ta na życie. Nie spe­ku­luj­my życiem wg nasze­go widzi­mi­się, nie obli­czaj­my też innym grze­chów i dobrych czy­nów, lecz podą­żaj­my pro­stą dro­gą z Panem. On pierw­szy. To takie proste.

Posłu­chaj­my nie­co Toma­sza à Kem­pis: Mar­no­ścią jest gro­ma­dzić bogac­twa, któ­re prze­mi­ną, i w nich pokła­dać nadzie­ję. Mar­no­ścią tak­że — zabie­gać o wła­sne zna­cze­nie i piąć się na coraz wyż­sze szcze­ble god­no­ści. Mar­no­ścią — iść śle­po za zachce­nia­mi cia­ła i szu­kać tego, co kie­dyś przyj­dzie cięż­ko odpo­ku­to­wać. Mar­no­ścią jest pra­gnąć dłu­gie­go życia, a nie dbać o życie dobre. Mar­no­ścią — przy­kła­dać wagę tyl­ko do teraź­niej­szo­ści, a o przy­szło­ści nie myśleć. Mar­no­ścią — miło­wać to, co tak szyb­ko prze­mi­ja, a nie śpie­szyć tam, gdzie radość nieprzemijająca. 

Rady misty­ka rodem z Kolo­nii są takie fascy­nu­ją­co zwy­czaj­ne: Uchwyć się Jezu­sa w życiu i w śmier­ci, Jego wier­no­ści się powierz, On jeden, gdy wszy­scy odej­dą, potra­fi ci pomóc. (…) Gdy zdo­łasz opróż­nić swo­je wnę­trze ze wszyst­kie­go, co ziem­skie, Jezus chęt­nie w tobie zamiesz­ka. Pew­ne­go dnia zoba­czysz, że utra­ci­łeś wszyst­ko, co z sie­bie umie­ści­łeś w ludziach poza Jezu­sem. Nie ufaj, nie opie­raj się na trzci­nie chwie­ją­cej się na wie­trze, bo cia­ło to sia­no, a cały blask jego jak kwia­ty na łące opad­nie. Łatwo zbłą­dzisz, jeśli będziesz przy­wią­zy­wał wagę do ludz­kiej uro­dy. Jeśli u innych szu­kasz pocie­chy i zysku, znaj­dziesz tyl­ko utra­tę. Lecz jeże­li we wszyst­kim szu­kasz Jezu­sa, na pew­no znaj­dziesz Jezu­sa. Jeże­li zaś szu­kasz sie­bie, znaj­dziesz sie­bie, ale na wła­sną zgu­bę. Bo ten, kto nie szu­ka Jezu­sa, wię­cej sobie szko­dzi, niż mógł­by mu zaszko­dzić cały świat ze wszyst­ki­mi wro­ga­mi (Tomasz à Kem­pis, O naśla­do­wa­niu Jezu­sa Chry­stu­sa, przeł. A. Kamień­ska, War­sza­wa 1981, s. 19–23, 97–99).

Kto uczest­ni­czy w tej Eucha­ry­stii z wia­rą w nie­skoń­czo­ną, nie­po­wta­rzal­ną i pierw­szą miłość Jezu­sa, ten nie musi już szu­kać zaspo­ko­je­nia gdzie indziej. Pro­sto­ta tej godzi­ny, poko­ra modli­twy, służ­ba na co dzień cechu­ją tych, któ­rych Jezus wyzwo­lił. Kto ma uszy nie­chaj słu­cha Jezu­sa. Kto ma uszy nie­chaj słu­cha. Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/