0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Pępowina

Pępowina

Krzyż był, a nawet i obec­nie w nie­któ­rych krę­gach kul­tu­ro­wych jest nadal trak­to­wa­ny jako sym­bol naj­bar­dziej hanieb­nej i okrut­nej kary, jaką moż­na było ponieść za wiel­kie zbrod­nie. Męka nasze­go Pana Jezus Chry­stu­sa, nazwa­na też Pasją, wyraź­nie o tym mówi: tyl­ko On cier­piał nie za swo­je winy. Ska­zań­ca roz­bie­ra­no, gwał­tow­nie rzu­ca­no na zie­mię mocu­jąc ramio­na do belek krzy­ża gwoźdź­mi, roz­cią­ga­jąc bole­śnie ramio­na i nogi. Potem sta­wia­no krzyż i wysta­wia­no na peł­ną tor­tur śmierć. Powol­ne dogo­ry­wa­nie na krzy­żu trwa­ło zazwy­czaj kil­ka godzin, a ska­za­niec umie­rał z omdle­nia dusząc się. Tę naj­bar­dziej hanieb­ną z kar, na któ­rą nie mogli być ska­zy­wa­ni oby­wa­te­le rzym­scy, zniósł dopiero Kon­stan­tyn Wiel­ki w 316 roku. Rozu­miał, że Jezus swo­im zmar­twych­wsta­niem sym­bol krzy­ża uświę­cił.

W naszym Mariac­kim koście­le posia­da­my reli­kwiarz z par­ty­ku­łą drze­wa Krzy­ża Praw­dzi­we­go – jak nazy­wa­ją go chrze­ści­ja­nie. Towa­rzy­szy jej w nabo­żeń­stwie w każ­dy pią­tek Kru­cy­fiks Slac­ke­row­ski. Nazwa wywo­dzi się od min­ce­rza kró­lew­skie­go Hen­ry­ka Slac­ke­ra (niem. Mün­zer, łac. Mone­ta­rius, pl. pro­du­ku­ją­cy mone­ty), któ­ry był fun­da­to­rem dzie­ła. Rzeź­ba jest dzie­łem Wita Stwo­sza. XV-wiecz­na podo­bi­zna męki Pana odda­ją­ce­go ostat­ni dech zachwy­ca. Ude­rza realizm przed­sta­wie­nia cia­ła cier­pią­ce­go Chry­stu­sa. Jezus na krzy­żu żyje - co potę­gu­je emo­cjo­nal­ną i ducho­wą wymo­wę męki. Syn Czło­wie­czy wie­le musi wycier­pieć, że będzie odrzu­co­ny przez star­szych, arcy­ka­pła­nów i uczo­nych w Piśmie; że zosta­nie zabi­ty, ale po trzech dniach zmar­twych­wsta­nie (Mk 8).

Nasz Chry­stus pró­bu­je ból prze­zwy­cię­żyć – oczy ma wpó­ło­twar­te. Patrzy się głę­bo­ko w stro­nę modlą­ce­go, bo nad­cho­dzi moment zba­wie­nia i zwy­cię­stwa nad złem. Jego poże­gnal­ne tchnie­nie nie jest ostat­nim. Jest za to ożyw­czym recre­atio-ruah-powiem-wia­trem dla nas i całe­go świa­ta oraz zapo­wie­dzią zmar­twych­wsta­nia. Zwra­ca uwa­gę tak­że ści­słe umo­co­wa­nie ukła­du rąk Pana do ramion krzy­ża, co jest cechą kru­cy­fik­sów trium­fal­nych zna­nych głów­nieroma­ni­zmu. Ta myśl Stwo­sza wyraź­nie kon­tra­stu­je z uka­za­niem cier­pie­nia i śmier­ci jako zja­wiska fizjologicz­ne­go. Chry­stus trium­fu­je, a jed­no­cze­śnie cier­pi.

Stwosz daje nam feno­me­nal­ne przed­sta­wie­nie męskie­go cia­ła, ze sta­ran­nie odda­ny­mi deta­la­mi ana­to­micz­ny­mi. Jed­ne­go wszak­że bra­ku­je – a mia­no­wi­cie… pęp­ka. Stwosz na pew­no nie zapo­mniał o pęp­ku. Dla­cze­go więc tak? Mistrz rzeź­by goty­ku spe­cjal­nie go nie wyrzeź­bił, aby pod­kre­ślić, że Chry­stus to Nowy Adam. Adam został przez Stwór­cę ule­pio­ny a nie uro­dzo­ny, więc pępo­wi­ny nie miał. Chry­stus jest więc przez nas widzia­ny na krzy­żu jako Nowy Adam, a Maryja, patron­ka tego kościo­ła, to Nowa Ewa. I tu prze­no­si­my się do ołta­rza. W jego cen­trum to wła­śnie oni Dwo­je nas zapra­sza­ją u wej­ścia do nie­ba: Nowi Ludzie prze­szli przez śmierć bez szwan­ku. Nada­ją naszej dro­dze do wiecz­no­ści kie­run­ku i kli­ma­tu nowo­ści.

Dla­te­go dziś nauka dla ludzi pro­sta: nie ma co zbyt przy­wią­zy­wać się pępo­wi­ną do tego świa­ta. Każ­de­mu pisa­ne roz­sta­nie z jego wymia­ra­mi. Zie­mia jest tyl­ko łonem mat­ki. Potrze­ba o tym pamię­tać i ostrzyć kurs na bramy do nie­ba. Sły­szy­my prze­cież sło­wa Nowe­go Ada­ma: „Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze same­go sie­bie, niech weź­mie krzyż swój i niech Mnie naśla­du­je. Bo kto chce zacho­wać swo­je życie, stra­ci je; a kto stra­ci swe życie z powo­du Mnie i Ewan­ge­lii, zacho­wa je” (Mk 8). Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/