0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Pasje

Pasje

Kaza­nie wygło­szo­ne na pogrze­bie śp. pro­fe­so­ra Janu­sza Filipiaka 

Dziś, w pięk­nej bazy­li­ce Mariac­kiej w Kra­ko­wie, spo­ty­ka­my się w jed­no­ści, aby poże­gnać nasze­go dro­gie­go pro­fe­so­ra Janu­sza. Wie­lu ludzi reali­zo­wa­ło swo­je pasje, znaj­do­wa­ło swo­je inspi­ra­cje w tym wnę­trzu jak­że sym­bo­licz­nym, opo­wia­da­nym przez legen­dy Kra­ko­wa o hej­na­le, o dwóch bra­ciach budu­ją­cych wie­że, o żół­tej ciżem­ce. Do bisku­pów fun­da­to­rów Iwo Odro­wą­ża, Nan­ke­ra, dołą­czy­li w 800 latach histo­rii, pasji budo­wa­nia wspól­no­ty mia­sta i upięk­sza­nia kościo­ła far­ne­go m.in. miesz­cza­nie Wie­rzyn­ko­wie (pre­zbi­te­rium), rzeź­biarz Wit Stwosz (ołtarz i krzyż), ksiądz-lekarz Jacek Łopac­ki (baro­ki­za­cja), arty­sta Jan Matej­ko (poli­chro­mie). W XXI wie­ku rów­nież i Ty, dro­gi Janu­szu, swo­imi decy­zja­mi wraz z Comar­chem i nie­jed­no­krot­nie oso­bi­ście, doło­ży­łeś cegieł­kę uczest­ni­cząc w pro­jek­tach muzycz­nych – kon­cer­to­wych i wspo­ma­ga­jąc hoj­nie budo­wę nowe­go orga­no­we­go instru­men­tu tego kościo­ła, któ­ry pocho­dzi z warsz­ta­tu austriac­kiej fir­my Rie­ger. Stąd wita­my Cię tutaj jak w domu, pamię­ta­jąc ser­decz­nie Two­ją tro­skę o dzie­dzic­two, rze­czy­wi­ste zaan­ga­żo­wa­nie spo­łecz­ne biz­ne­su oraz wkład w roz­wój war­to­ści i meta­fi­zy­kę tego mia­sta, z któ­rym byłeś zwią­za­ny od stu­diów. Tutaj doj­rza­ły Two­je pasje.

Infor­ma­ty­ka była Two­ją pasją na pew­no. Zgłę­bia­łeś ją. Byłeś nie tyl­ko zdol­nym stu­den­tem i nauczy­cie­lem aka­de­mic­kim, ale tak­że men­to­rem dla wie­lu mło­dych talen­tów, któ­rzy pod Two­imi skrzy­dła­mi sta­wa­li się eks­per­ta­mi. Tele­ko­mu­ni­ka­cja i infor­ma­ty­ka zawio­dły Cię do naj­od­le­glej­szych zakąt­ków świa­ta, a twór­cza wymia­na myśli z wie­lo­ma ośrod­ka­mi nauko­wy­mi i prze­my­sło­wy­mi dyna­mi­zo­wa­ła Two­je dzia­ła­nia. Od 1976 r. pra­co­wa­łeś w Insty­tu­cie Infor­ma­ty­ki i Auto­ma­ty­ki Wydzia­łu Elek­tro­tech­ni­ki, Auto­ma­ty­ki i Elek­tro­ni­ki AGH. Jako 39-let­ni nauko­wiec, w 1991 r. otrzy­ma­łeś z rąk pre­zy­den­ta Lecha Wałę­sy tytuł pro­fe­so­ra. W Austra­lii na Anty­po­dach przy­zwy­cza­iłeś się do pra­cy w reżi­mie koope­ra­cji uczel­ni z prze­my­słem i biz­ne­sem. Ten model powtó­rzy­łeś w Pol­sce. W 1993 r. razem z żoną Elż­bie­tą zało­ży­li­ście Comarch jako start up, ale rów­nież jako fir­mę rodzin­ną. To zawsze podkreślałeś.

Pasją Two­ją stał się też biz­nes poj­mo­wa­ny jako cięż­ka pra­ca. Ale cho­dzi­ło naj­bar­dziej o jej wątek huma­ni­stycz­ny. Budzi­łeś się wcze­śnie rano. Zazwy­czaj o 5:00. Odpo­wia­da­łeś na set­ki e‑maili, aby wszy­scy zaj­mo­wa­li się jak naj­szyb­ciej współ­two­rze­niem dobra. Czu­wa­łeś on-line, pomny na róż­ne stre­fy cza­so­we, w któ­rych pra­cu­ją oddzia­ły fir­my na całym świe­cie. Potem, oko­ło 9:00, uda­wa­łaś się na spo­tka­nia. Twier­dzi­łeś, że to już był relaks. Co naj­waż­niej­sze było dla Cie­bie w tak sze­ro­ko zakro­jo­nym biz­ne­sie? „Ludzie. – opo­wia­da­łeś — I dla­te­go trze­ba o nich dbać”. Pyta­ny o ewen­tu­al­ną suk­ce­sję w Comar­chu nie ukry­wa­łeś, że, zarzą­dza­nie tak dużą gru­pą to cięż­ki kawa­łek chle­ba. „Trze­ba się nie­źle naha­ro­wać i są chwi­le kie­dy zasta­na­wiam się, czy chcę na taką przy­szłość ska­zy­wać moje dzie­ci” – mówi­łeś, a te sło­wa zosta­ją nam jak memen­to na godzi­nę ostat­nie­go poże­gna­nia. Nie ceni­łeś zbyt­nio ope­ra­cji na ryn­kach kapi­ta­ło­wych i boga­ce­nia się w ten spo­sób. Pod tym wzglę­dem byłeś tro­chę – tak mówi­łeś o sobie – jak „śre­dnio­wiecz­ny Kościół kato­lic­ki, któ­ry zabra­niał poży­cza­nia pie­nię­dzy na pro­cent i karał za lichwę” („Dla­cze­go się uda­ło”). Comarch zosta­wi­łeś w rękach akcjo­na­riu­szy, wśród nich naj­waż­niej­szą rolę peł­nią naj­bliż­si, naj­waż­niej­si w Two­im życiu. To waż­ne świa­dec­two zosta­wiasz nam dzi­siaj. Nikt z nas nie żyje dla sie­bie i nikt nie umie­ra dla sie­bie…” (Rz 14).

Pasjo­no­wa­łeś się i dzie­li­łeś się wie­dzą, inno­wa­cja­mi z dzie­dzi­ny zarzą­dza­nia. Zarzą­dza­nie Comar­chem było pasją Two­je­go życia i bazo­wa­ło na głę­bo­kim zro­zu­mie­niu zasad dzia­ła­nia sys­te­mów natu­ral­nych. Widzia­łeś je waż­niej­szy­mi od ana­li­zy SWOT. I to para­dok­sal­nie – jak mnie­mam – była Two­ja dro­ga do odkry­wa­nia wia­ry oso­bi­stej, w któ­rej dys­kret­nie uczest­ni­czy­łem i zaświad­czam o niej publicz­nie, np. o czy­ta­niu Pisma Świę­te­go i przyj­mo­wa­niu przez Cie­bie sakra­men­tów świę­tych. Wie­dzia­łeś i wykła­da­łeś innym, że „sys­tem natu­ral­ny jest ele­men­tem skła­do­wym jed­ne­go lub wię­cej sys­te­mów nad­rzęd­nych. To był bar­dzo moc­ny aksjo­mat pro­wa­dzą­cy w kon­se­kwen­cji do uzna­nia bytów trans­cen­dent­nych” („Zasa­da reak­tyw­ne­go dzia­ła­nia — zarzą­dza­nie złożonością”).

Pasją Two­ją był nie­wąt­pli­wie sport, co prze­mie­ni­ło się w zaan­ga­żo­wa­nie w Cra­co­vię. Od 2004 roku byłeś jej pre­ze­sem w spół­ce akcyj­nej. W tym cza­sie pił­ka­rze Cra­co­vii zdo­by­li Puchar i Super­pu­char Pol­ski, czy­li pierw­sze klu­bo­we tro­fea od 1948 roku. Klu­bo­wą gablo­tę wzbo­ga­ci­li hoke­iści, któ­rzy sied­mio­krot­nie zdo­by­wa­li mistrzo­stwo Pol­ski, puchar Pol­ski oraz naj­cen­niej­sze tro­feum – euro­pej­ski puchar kon­ty­nen­tal­ny. Napi­sa­łeś tak: Zaczą­łem czy­tać o Cra­co­vii. Zauro­czy­ła mnie swo­ją histo­rią. Tym, że mimo prze­róż­nych zawi­ro­wań histo­rycz­nych, któ­re rwa­ły cią­głość roz­ma­itych insty­tu­cji w Pol­sce, ona wciąż ist­nia­ła – jako naj­star­szy klub pił­kar­ski, zało­żo­ny w 1906 roku. Tym, że zacho­wa­ła mnó­stwo pamią­tek i zdjęć z róż­nych okre­sów, co świad­czy­ło o sza­cun­ku do histo­rii Cra­co­vii” („Dla­cze­go się uda­ło”). Ale zosta­wia­łeś jak­by meto­do­lo­gicz­nie naj­więk­sze suk­ce­sy spor­to­we na potem, aby je chy­ba obser­wo­wać jako śp. Pre­zes. Kocha­łeś Cra­co­vię. U począt­ku 2005 roku spo­tka­łeś się z papie­żem w Waty­ka­nie wła­śnie w kon­tek­ście wia­ry i sym­pa­tii do bia­ło­czer­wo­nych barw klu­bu. To było inspirujące.

Poszu­ki­wa­łeś cią­gle war­to­ści doda­nej. Nikt z nas się nie spo­dzie­wał, że po wybu­do­wa­niu nowe­go domu, deta­licz­nym jego ume­blo­wa­niu i wypo­sa­że­niu odej­dziesz tak szyb­ko i pro­za­icz­nie. Ale powta­rzasz nam dzi­siaj za ewan­ge­lią: „Niech będą prze­pa­sa­ne bio­dra wasze i zapa­lo­ne pochod­nie. A wy podob­ni do ludzi, ocze­ku­ją­cych swe­go pana, kie­dy z uczty wesel­nej powró­ci; aby mu zaraz otwo­rzyć, gdy nadej­dzie i zako­ła­cze” (Łk 12). Bo choć narze­ka­my tu i tam na Kościół jako insty­tu­cję zbyt­nio kle­ry­kal­ną, to nie może­my prze­cież narze­kać na sło­wa Jezu­sa. One obja­wia­ją nam życie jako dro­gę do ocze­ku­ją­ce­go nas Pana dzie­jów. Alfa i Ome­ga to prze­cież sta­ro­żyt­ne zna­ki chrze­ści­jan, sym­bo­le wszech­mo­gą­ce­go Boga jako Stwór­cy i Tego, któ­ry wszyst­ko dopeł­nia. Dziś przy Two­jej trum­nie sto­imy pokor­ni i Jemu wska­zu­je­my Two­je znacz­ne doko­na­nia. Niech one i miło­sier­dzie Boże dadzą Ci awans naj­waż­niej­szy, ten do wiecz­nej krainy.

Nauka daje nam Wie­dzę, a wia­ra daje nam Sens. Zarów­no Wie­dza jak i Sens są nie­zbęd­ny­mi warun­ka­mi god­ne­go życia. I jest para­dok­sem, że obie te war­to­ści czę­sto pozo­sta­ją w kon­flik­cie w naszym świe­cie” (prof. Michał Hel­ler). Rze­czy­wi­ście, zazwy­czaj dia­log mię­dzy nauką a wia­rą przy­po­mi­na roz­mo­wę dwóch głu­chych. Pro­fe­so­rze, u Cie­bie nauka i wia­ra spo­ty­ka­ły się w koście­le Mariac­kim. Dzię­ku­je­my Ci za wszyst­ko, cze­go nas nauczy­łeś, za boga­tą spu­ści­znę, w któ­rej bie­rze­my udział, za dzień jutrzej­szy Two­jej rodzi­ny, Comar­chu oraz Cra­co­vii. Pozo­sta­wi­łeś coś dla nas wszyst­kich. To Ci się po pro­stu uda­ło. Z pasją i wyso­ko pod­no­si­łeś naukę, tech­no­lo­gię na nowy poziom, tam, gdzie się poja­wi­łeś, dba­łeś o jakość, o pięk­ną sztu­kę i archi­tek­tu­rę, gro­ma­dzi­łeś ludzi wokół war­to­ści w fir­mie i w spo­rcie, poszu­ki­wa­łeś wia­ry oso­bi­stej, a nie tłum­nej. I Tobie po pro­stu to się uda­ło. Spo­czy­waj w poko­ju wiecz­nym. Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/