0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Oddać życie Bogu

Oddać życie Bogu

Kaza­nie wygło­szo­ne pod­czas Mszy św. pogrze­bo­wej śp. Zofii Gołu­biew 17 mar­ca 2022 w bazy­li­ce Mariackiej

Pro­wa­dzą nas przez tę litur­gię poże­gna­nia śp. Zofii Gołu­bie­wo­wej świę­te sło­wa Listu do Rzy­mian: Nikt z nas nie żyje dla sie­bie i nikt nie umie­ra dla sie­bie: jeże­li bowiem żyje­my, żyje­my dla Pana; jeże­li zaś umie­ra­my, umie­ra­my dla Pana. I w życiu więc i w śmier­ci nale­ży­my do Pana oraz Pana Jezu­so­we memen­to z Ewan­ge­lii św. Łuka­sza: Niech będą prze­pa­sa­ne bio­dra wasze i zapa­lo­ne pochod­nie. A wy podob­ni do ludzi, ocze­ku­ją­cych swe­go pana… Mądrość tek­stów natchnio­nych daje nam zawsze do myśle­nia. Niech one w nas dzi­siaj zadzia­ła­ją. Odpo­wia­da­ją bowiem na pyta­nie zasad­ni­cze. Jak sen­sow­nie prze­ży­wać swo­je ziem­skie życie?

Jak prze­ży­wać życie? Jeden ze sta­ro­żyt­nych komen­ta­rzy, w tym kon­tek­ście pre­cy­zu­je co zna­czy prze­pa­sać bio­dra, a co zapa­lić pochod­nie. Trze­ba oczy­wi­ście zosta­wić urze­czy­wist­nie­nie tych ter­mi­nów każ­de­mu z nas. Jed­nak prze­pa­sa­nie bio­der to ozna­ka bycia goto­wym do wyj­ścia z domu, a przed maje­sta­tem śmier­ci i tajem­ni­cy zmar­twych­wsta­nia to ozna­ka otwar­to­ści na wyj­ście ze ścież­ki docze­snej wędrów­ki czło­wie­ka. Trze­ba prze­ży­wać każ­dy dzień z wido­kiem na nie­bo. A zapa­lić pochod­nie to nic inne­go jak syno­nim rachun­ku sumie­nia, czy­li oświe­tle­nia swo­je­go życio­ry­su na spo­tka­nie z pierw­szym spoj­rze­niem Pana – Miło­sier­ne­go i Spra­wie­dli­we­go. Życio­rys lepiej mieć poukła­da­ny zawcza­su na ten egza­min twa­rzą w twarz z Nim, z Tym Któ­ry w każ­dej chwi­li może zapu­kać i zapro­sić do siebie.

Żyj­my więc w peł­nej otwar­to­ści na dal­szy ciąg w domu Pana. Św. Łukasz i św. Paweł życzą nam tego wła­śnie, aby­śmy nie byli zasko­cze­ni con­ti­nu­um życia po śmier­ci. Wska­zu­ją na pew­ną inność patrze­nia wie­rzą­cych na życio­we doko­na­nia. Po pierw­sze: decy­du­ją­cym sądem i oce­ną praw­dy, dobra i pięk­na w czło­wie­ku jest decy­zja Pana Dzie­jów. Po wtó­re jed­nak: Im lepiej roz­wi­ja­my nasze talen­ty, tym bar­dziej nale­ży­my w życiu i śmier­ci do Pana, im lepiej odda­je­my swo­je życie Bogu same­mu i innym, to tym sen­sow­niej może­my „pla­no­wać” swo­je prze­cho­dze­nie, swo­ją oso­bi­stą pas­chę ku wiecz­no­ści. Czyż nie taką mamy nadzieję?

W wie­ku bez mała 80 lat, zmar­ła Zofia Gołu­biew, histo­ryk sztu­ki. Przez 41 lat (1974−2015) zwią­za­na z Muzeum Naro­do­wym w Kra­ko­wie. Odda­wa­ła swój czas dla tego ponad­cza­so­we­go dzie­ła. Nazy­wa­no ją nawet żar­to­bli­wie cary­cą muze­al­nic­twa i dyrek­to­res­są, dla­te­go że zawsze mia­ła swo­je zda­nie, ory­gi­nal­ny punkt widze­nia na spra­wy. Okres jej dyrek­to­ro­wa­nia w Muzeum Naro­do­wym w Kra­ko­wie bywa nazy­wa­ny przez nie­któ­re komen­ta­rze pra­so­we „zło­tą epo­ką”. Za jej dyrek­cji w Muzeum Naro­do­wym w Kra­ko­wie otwar­to bowiem nowe oddzia­ły: Pałac Bisku­pa Cioł­ka czy Euro­peum. To ona udo­stęp­ni­ła gościom ponow­nie po ponad 70 latach Muzeum im. Eme­ry­ka Hut­ten-Czap­skie­go. Zmo­der­ni­zo­wa­ła Gale­rię Sztu­ki XIX w. Po skoń­cze­niu pra­cy w muzeum, prak­tycz­nie do śmier­ci, była aktyw­na w obsza­rze rewa­lo­ry­za­cji zabyt­ków dzie­dzic­twa. Dzię­ku­je­my Panu Bogu może szcze­gól­nie tutaj w koście­le Mariac­kim, wśród tylu arte­fak­tów za jej twór­czy udział w Spo­łecz­nym Komi­te­cie Ochro­ny Zabyt­ków Kra­ko­wa, któ­ry przy­czy­nia się trwa­le i wspa­nia­le do ochro­ny dzie­dzic­twa mia­sta Kra­ko­wa. Śp. Zofia bar­dzo kocha­ła sztu­kę. Spo­tkać Ją było moż­na rów­nież na wysta­wach, pre­mie­rach teatral­nych, festi­wa­lach, wer­ni­sa­żach prac arty­stów. W tym bar­dzo mło­dych arty­stów – w ostat­nich latach za spra­wą wła­snej otwar­to­ści i uko­cha­ne­go wnu­ka bywa­ła nawet w miej­scach offo­wych, jak np. Cen­trum Sztu­ki Współ­cze­snej Wie­wiór­ka, miesz­czą­cym się w osiem­na­sto­wiecz­nym budyn­ku daw­ne­go Skła­du Sol­ne­go w kra­kow­skim Pod­gó­rzu. Była rów­nież człon­ki­nią jury kapi­tu­ły Nagro­dy im. Kazi­mie­ry Buj­wi­do­wej dla wybit­nych kra­ko­wia­nek. Lau­rów, nagród i odzna­czeń za swo­ją dzia­łal­ność ode­bra­ła tak wie­le, że nie spo­sób ich wymie­nić. Wśród nich były jed­nak zna­czą­ce w kon­tek­ście naszej modli­twy w ser­cu kró­lew­skie­go, sto­łecz­ne­go mia­sta – Laur Kra­ko­wa XXI wie­ku oraz dedy­ko­wa­ny kul­tu­rze ukra­iń­ski Order Księż­nej Olgi.

Kil­ka lat temu w roz­mo­wie z „Dzien­ni­kiem Pol­skim” mówi­ła pokor­nie: Chy­ba jestem mało inte­li­gent­na, sko­ro nie uczę się na błę­dach, nie wycią­gam wnio­sków z przy­kro­ści, któ­rych doświad­czy­łam od ludzi. Wobec intryg sto­ję bez­rad­nie, jak i wobec kłam­stwa pro­sto w oczy. Jak mówi mło­dzież: ‘wymię­kam’. Potra­fię jed­nak wal­czyć. Mam w sobie jakąś moc. Skąd? Tego nie wiem. Może daną mi przez Pana Boga, może to kwe­stia wycho­wa­nia? A może to świa­do­mość, że dzia­łam nie dla sie­bie, lecz dla spra­wy?.  Pra­cę muze­al­ni­ka Zofia postrze­ga­ła jako pewien trud zma­ga­nia się, ale przede wszyst­kim jako pasję, odda­nie ludziom i zbio­rom. Wspo­mnij­my i to, że była inspi­ra­tor­ką, współ­twór­cą waż­nych czy wręcz kano­nicz­nych dla kul­tu­ry pol­skiej wystaw Muzeum Naro­do­we­go: Grot­t­ge­ra „cyklów powstań­czych”, Sie­mi­radz­kie­go „poszu­ku­ją­ce­go Arka­dii”,  Kan­to­ra i jego Cri­co­te­ki, Wró­blew­skie­go „patrzą­ce­go wciąż naprzód”, „malar­ki ciszy” Boznań­skiej, „gra­ją­ce­go prze­strze­nią” Fan­go­ra. Tę ostat­nią wysta­wę poświę­co­ną Woj­cie­cho­wi Fan­go­ro­wi pamię­tam dobrze. Uda­ło się kura­to­rom wysta­wy i pani dyrek­tor przed­sta­wić bli­sko 190 prac jed­ne­go z naj­waż­niej­szych arty­stów w histo­rii pol­skiej sztu­ki dru­giej poło­wy XX wie­ku, współ­twór­cę tzw. pol­skiej szko­ły pla­ka­tu, pre­kur­so­ra sztu­ki w prze­strze­ni publicz­nej, jedy­ne­go Pola­ka, któ­re­mu Muzeum Gug­gen­he­ima w Nowym Jor­ku zor­ga­ni­zo­wa­ło indy­wi­du­al­ną wysta­wę. Wysta­wa w Muzeum Naro­do­wym w Kra­ko­wie zbie­gła się z 90. uro­dzi­na­mi arty­sty i jubi­le­uszem 75-lecia pra­cy twór­czej. Sam arty­sta-autor sie­dział w jed­nym z pomiesz­czeń wśród swo­ich obra­zów. Pode­szła do nie­go pani dyrek­tor Zofia z malar­ką, panią pro­fe­sor Jani­ną Krau­pe. Roz­po­czę­ła się roz­mo­wa, a wyglą­da­ło to jak spo­tka­nie gigan­tów sztu­ki. Oni już powo­li odcho­dzi­li do wiecz­no­ści. Wie­dzie­li o tym. Doj­rza­le patrzy­li na swo­ją spu­ści­znę. A pani Dyrek­tor takie spo­tka­nia umoż­li­wia­ła. Woj­ciech Fan­gor nama­lo­wał prze­cież „Posta­ci” (1950) — naj­bar­dziej zna­ny PRL-owski i socre­ali­stycz­ny obraz pol­ski, któ­ry nabie­ra inne­go kon­tek­stu po dzie­się­cio­le­ciach. Krau­pe-Świ­der­ska była nato­miast współ­za­ło­ży­ciel­ką Gru­py Kra­kow­skiej dla któ­rej w malar­stwie istot­ne było to, co jest nie­uchwyt­ne, ist­nie­ją­ce w róż­nych cza­sach. Ich sztu­ka pozo­sta­ła wśród nas zie­mian i zapra­sza cią­gle do inter­pre­ta­cji generalnej.

Do tej lita­nii arty­stów wysta­wia­nych w Muzeum, prze­wi­ja­ją­cych się przez jego sale wysta­wien­ni­cze a prze­szłych do wiecz­no­ści dołą­czy­ła kil­ka dni temu pani Dyrek­tor. I dzi­siaj jeste­śmy cie­ka­wi Jej spo­tka­nia w domu Ojca, z pierw­szym Arty­stą i Kre­ato­rem wszech­świa­ta. Ufa­my jed­nak, że Świę­ta Maria, Mat­ka Miło­sier­dzia, asy­stu­je śp. Zmar­łej od bram nie­ba. Wszak­że to dla Niej z zespo­łem pla­no­wa­ła pie­czo­ło­wi­cie i przy­go­to­wy­wa­ła wysta­wę na Świa­to­we Dni Mło­dzie­ży Kra­ków 2016, w związ­ku z Rokiem Miło­sier­dzia. Pod­czas tego wyda­rze­nia moż­na było zoba­czyć bli­sko 100 dzieł poświę­co­nych Bożej Rodzi­ciel­ce, autor­stwa m.in. Ruben­sa, Mem­lin­ga, Dona­tel­la, Giot­ta lub Düre­ra. Dzi­siaj jak­by w kon­ty­nu­acji tam­tej wysta­wy pro­si­my dla śp. Zmar­łej o żywot wiecz­ny przed naj­więk­szym z dzieł dedy­ko­wa­nych Pan­nie Maryi — ołta­rzem Jej Wnie­bo­wzię­cia, świa­do­mi ośmiu wie­ków patro­na­tu nad ser­cem nasze­go mia­sta i nad nami kra­ko­wia­na­mi. Wołaj­my więc w ser­cach: Maria Mater Mise­ri­cor­diae — ora pro nobis. Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/