0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Łowcy dusz

Łowcy dusz

Wzy­wa­my dziś św. opie­ku­nów lasów i kniei. War­to przy­po­mnieć prze­ło­mo­we szcze­gó­ły ich życia. Zoba­czyć czy jeste­śmy tak dobry­mi chrze­ści­ja­na­mi i porów­nać swo­je siły ducho­we z nimi. Przed nami bowiem nie tyl­ko (3 listo­pa­da) wspo­mnie­nie św. Huber­ta, ale uro­czy­stość Wszyst­kich Świętych.

Korzy­sta­jąc ze źró­deł Pol­skie­go Związ­ku Łowiec­kie­go (rok zało­że­nia 1923) dowia­du­je­my się np. o św. Eusta­chym. Wia­do­mo o nim wystar­cza­ją­co dużo, choć nie ma peł­nej doku­men­ta­cji zda­rzeń z jego życia. Się­ga­my bowiem cza­sów Impe­rium Roma­num. Przed nawró­ce­niem na chrze­ści­jań­stwo miał nazy­wać się Pla­ci­dus (Pla­cyd) i być gene­ra­łem cesa­rza Tra­ja­na. Pod­czas polo­wa­nia, pomię­dzy Tibu­rem a Pra­ene­ste, zoba­czył w rogach jele­nia krzyż. Po tym zda­rze­niu nawró­cił się i ochrzcił razem ze swo­ją rodzi­ną. Wte­dy też przy­jął imię Eusta­chy. Spo­tka­ła go seria nie­szczęść spraw­dza­ją­cych jego wia­rę. Podob­nie do Hio­ba, Eusta­chy lamen­to­wał, bła­gał Boga, ale nie utra­cił wia­ry. Wkrót­ce jed­nak po tym życio­wym teście odzy­skał w zdro­wiu rodzi­nę i wcze­śniej­szą pozy­cję. Za cza­sów cesa­rza Hadria­na Eusta­chy odmó­wił zło­że­nia pogań­skiej ofia­ry, nie zaparł się Chry­stu­sa i został razem z żoną i syna­mi ska­za­ny na okrut­ną śmierć. Naj­pierw został rzu­co­ny lwom na pożar­cie, ale ponie­waż one nie wyrzą­dzi­ły mu szko­dy, został upie­czo­ny żyw­cem w roz­ża­rzo­nym wole z brą­zu. W Rzy­mie nie­prze­rwa­nie trwa jego kult, nie­opo­dal Pan­te­onu w koście­le jego imie­nia. Na cześć świę­te­go pali się spe­cjal­ny rodzaj kawy. Kościół i cafe­te­rię odwie­dza­ją myśli­wi i łow­czy­nie nie tyl­ko Ita­lii, ale i base­nu Morza Śródziemnego.

Dru­gim wiel­kim patro­nem łow­czych i ludzi odda­nych kniei jest św. Bavon (589 — ok. 654). Był wiel­kim pasjo­na­tem łowów z pta­ka­mi łow­czy­mi, a legen­da mówi, że oskar­żo­no go jed­nak o kra­dzież nie­zwy­kle cen­ne­go soko­ła — bia­ło­zo­ra. Kara mogła być jed­na – śmierć. Bavon stał już pod szu­bie­ni­cą, gdy nagle wprost z chmur spły­nął na zie­mię rze­ko­mo ukra­dzio­ny ptak. Sokół usiadł na ramie­niu Bavo­na. Był to znak nie­win­no­ści. Bavon, któ­ry do tej pory bogo­boj­ne­go życia nie wiódł, na ten znak nawró­cił się. Zawie­rzył Opatrz­no­ści Bożej. Został zakon­ni­kiem — pustel­ni­kiem, gło­sił Ewan­ge­lię Jezu­sa. Szyb­ko po śmier­ci go kano­ni­zo­wa­no. Grób świę­te­go znaj­du­je się w Gan­da­wie. Wiel­ka prze­mia­na ducho­wa spra­wi­ła, że Kościół ogło­sił go patro­nem sokolników.

Nato­miast św. Hubert żył ok. 1300 lat temu. Hubert był potom­kiem kró­lew­skie­go rodu Mero­win­gów i waż­ną per­so­ną na dwo­rze kró­la Thier­ry III. Oże­nił się z przed­sta­wi­ciel­ką jed­ne­go z naj­zna­mie­nit­szych rodów Euro­py VII wie­ku, cór­ką Pepi­na z Heri­stal. Ist­nie­je aż 7 bio­gra­fii Huber­ta, pisa­nych mię­dzy wie­kiem VIIIXVI. Na ich pod­sta­wie moż­na przy­jąć, że Hubert wiódł dosyć upo­rząd­ko­wa­ne życie ary­sto­kra­ty. Kie­dy został wdow­cem zaczął korzy­stać nad­mier­nie z wol­no­ści. Żywot wypeł­nia­ły mu cało­noc­ne bie­sia­dy w towa­rzy­stwie dru­hów z ksią­żę­cej dru­ży­ny. Dnie spę­dzał na polo­wa­niach. W łowach zupeł­nie się zatra­cił. Polo­wał bez opa­mię­ta­nia. Nie prze­strze­gał nawet zasa­dy, by dzień świę­ty świę­cić. Pew­ne­go dnia – w Wiel­ki Pią­tek – nade­szło jed­nak opa­mię­ta­nie. Hubert wraz z dru­ży­ną wyru­szył w lasy Gór Ardeń­skich na kon­ne polo­wa­nie na jele­nie. W pew­nej chwi­li orsza­ko­wi jeźdź­ców uka­zał się ogrom­ny bia­ły jeleń – dzie­sią­tak. Hubert ruszył kon­no za zwie­rzem. Towa­rzy­sze zosta­li dale­ko w tyle. W pew­nym momen­cie zwierz sam zatrzy­mał się na leśnej pola­nie. Tak­że koń Huber­ta sta­nął jak wry­ty. Psy towa­rzy­szą­ce księ­ciu, nie chcia­ły ata­ko­wać zwie­rza. Hubert dostrzegł, że pośrod­ku jele­nie­go wień­ca żarzy się świe­tli­sty krzyż, znak Zba­wi­cie­la. Według poda­nia jeleń prze­mó­wił ludz­kim gło­sem i zapy­tał Huber­ta dla­cze­go nie­po­koi bied­ne zwie­rzę­ta, a nie dba o zba­wie­nie duszy? Hubert zsiadł z konia, rzu­cił się na kola­na i zapy­tał: Panie, co mam robić ? W odpo­wie­dzi jeleń odrzekł: Jedź do Maastricht, do mego słu­gi Lam­ber­ta, on powie ci, co masz uczy­nić. W następ­stwie głę­bo­kie­go doświad­cze­nia ducho­we­go Hubert został po cza­sie for­ma­cji księ­dzem i poma­gał owe­mu bisku­po­wi. Po męczeń­skiej śmier­ci Lam­ber­ta ówcze­sny papież Ser­giusz I kon­se­kro­wał Huber­ta na bisku­pa i odtąd to wła­śnie Hubert był ordy­na­riu­szem die­ce­zji Maastricht i Lie­ge. Hubert zmarł oko­ło roku 727. Krót­ko po śmier­ci został kano­ni­zo­wa­ny i jako świę­ty, usta­no­wio­ny został przez Kościół patro­nem myśli­wych. W mia­stecz­ku dziś noszą­cym nazwę Saint Hubert moż­na zoba­czyć cudow­ną stu­łę bisku­pa, a grób daw­ne­go myśli­we­go to współ­cze­śnie cel piel­grzy­mek bra­ci łowiec­kiej z całej Euro­py. Jego chrze­ści­jań­skie życie błysz­czy do dziś wszyst­kim ochrzczo­nym, a naj­bar­dziej wam wiel­ka rodzi­no łowiec­ka (życio­ry­sy na pod­sta­wie www​.pzlow​.pl).

W lita­nii świę­tych „łowiec­kich” są rów­nież inni świę­ci: Idzi, Eme­ryk, Fran­ci­szek. Im poświę­cić może­my inne roz­wa­ża­nie. Wszyst­kich jed­nak owych męż­czyzn łączy jed­no: zako­rze­nie­nie swo­je­go życia w wie­rze w Jezu­sa, cią­gła i żywa goto­wość do nawró­ce­nia, poszu­ki­wa­nie tego, co w Górze. Sta­li się łow­ca­mi dusz. Natu­ra mądre­go czło­wie­ka zjed­no­czo­na z natu­rą stwo­rze­nia prze­ja­wia się więc nie tyle w samej kul­tu­rze i ety­ce łowiec­twa, ale budu­je na prze­ko­na­niach jesz­cze moc­niej­szych i wyż­szych. Pozna­je­my w ich życiu, że nie­spo­koj­ne jest ser­ce czło­wie­ka, dopó­ki nie spo­cznie w Panu, nie udzie­li mu się łaska zba­wie­nia. Otwie­raj­my się na to w tej godzi­nie Eucha­ry­stii, modli­twy naj­święt­szej i naj­bar­dziej prze­mie­nia­ją­cej czło­wie­ka. Spo­tkaj­my Jezu­sa i zapro­śmy go do nasze­go życia ludz­kie­go, a potem pro­mie­niuj­my nową kul­tu­rą tam, gdzie jeste­śmy, gdzie pra­cu­je­my, gdzie obcu­je­my z pięk­nem natu­ry, w ochro­nie przy­ro­dy i pod­trzy­my­wa­niu wiel­kich tra­dy­cji łow­czych. Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/
Kaza­nie wygło­szo­ne w Zagó­rzu, pod­czas obcho­dów Hubertusa