Łzy pierwsze, radość po nich. Taka kolejność towarzyszy człowiekowi od urodzenia. Dziecko rodzi się przeważnie zanosząc się od płaczu. Zmiana środowiska jest dla niego szokiem. Potem zapada w ukojenie, w sen i daje radość swoim bliskim. Od narodzin uczy się kolejności i porządku spraw. Trud porodu daje podobną kolejność doświadczenia matce. Na początku wysiłek, łzy, a potem szczęście. Per aspera ad astra. Przez trudy do gwiazd. Czy my nie jesteśmy do tej kolejności przyzwyczajeni naturalnie?
Autor Psalmu 126. dokładnie nam potwierdza tę intuicję:
Ci, którzy we łzach sieją,
żąć będą w radości.
Idą i płaczą niosąc ziarno na zasiew,
lecz powrócą z radości niosąc swoje snopy.
Innymi słowy: jeśli się nie trudzisz naprawdę, nie będziesz miał wielkiej radości. Kolejność doświadczenia szczęścia człowieka wymaga porządku. Co więcej, łzy radości często pojawiają się również na mecie, kiedy świętujemy sukces naszego wysiłku. Jakby przypominają o trudnym początku. A my jesteśmy w sercu często jak sportowcy, którzy zdobywając laur, pracując nad sobą, znają smak potu i łez niepowodzeń, a nawet złości na grzech. Dlatego nie dobrze kiedy człowiek nie pracuje cierpliwie nad sobą i myśli sobie: jakiego mnie Boże stworzyłeś takiego masz. Sukces wtedy nie przyjdzie, łut szczęścia nie da pełni satysfakcji.
Patrzymy na belki krzyża w łuku tęczowym kościoła Mariackiego. Pod naszym krzyżem widnieje napis: Salvum fac populum tuum, Domine, et benedic haereditati tuae (Zbaw lud swój, błogosław dziedzictwu Twemu, Ps 28). Cóż te słowa doprawdy oznaczają? Złotą kolejność. Że cierpienie rodzi błogosławieństwo. Że zbawienie i miłość Boża kosztują. Że Bóg sam daje odkupienie, ale nie darmo, a za drogocenny okup, któremu na imię Jezus. On to w dzisiejszej ewangelii o grzesznicy (J 8) wypisuje na ziemi właśnie grzechy ludzkie. Za nie przyjdzie Mu zapłacić, przejść własny strach i przekroczyć ludzki grzech. Tego świadectwem doprawdy jest każdy krzyż chrześcijański. Grzechu i zbawienia. Łez grzechowych i radości zmartwychwstania.
Kolejność łez i szczęścia towarzyszy nam wszystkim w drodze do nieba. Każda msza święta nas wprowadza w tę tajemnice zdobywania nieba. Opisuje Paweł swoje doświadczenie tak: wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie. „Pędźmy” więc do tej mety i my. Nikogo jednak w tej drodze nie potrącajmy. A że czasami popłaczemy, że nam trudno, to i owo nie wychodzi — to tym większa będzie nasza radość z porządku w niebie. Po taką Jezusową naukę przychodzimy co tydzień, pod ten krzyż. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/