0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Kazania roratnie z trzeciego tygodnia Adwentu

Kazania roratnie z trzeciego tygodnia Adwentu

18 grud­nia – ks. Paweł Głowacz

Może­my się zasta­na­wiać jakich potrze­bu­je­my nie­raz zna­ków, wyda­rzeń czy sytu­acji. Kie­dy Pan Bóg do nas prze­mó­wi? Może byśmy nie­raz chcie­li doświad­czyć cze­goś spek­ta­ku­lar­ne­go, co by jakoś szcze­gól­nie do nas prze­mó­wi­ło czy w spo­sób szcze­gól­ny zmie­ni­ło nasze życie. Dobrze wie­my, że Pan mówi w cicho­ści ser­ca. Pan wte­dy mówi, gdy my nasta­wia­my się na Jego głos. Dzi­siaj, w tym cza­sie, kie­dy goni­my cały czas za wszyst­kim, kie­dy musi­my za wszyst­kim bie­gać, kie­dy czas liczy­my z zegar­kiem w ręku to pew­nie trud­no zna­leźć tę chwi­lę i wykrze­sać tę prze­strzeń, gdzie może­my spo­tkać Pana Boga. Może nie­raz za bar­dzo kon­cen­tru­je­my się tyl­ko na tym co docze­sne. I sta­je się to taką opra­wą świąt — to też waż­ne,  ale nie najważniejsze.

Zobacz­my, że nie­raz potrze­ba bar­dzo nie­wie­le: wewnętrz­ne­go gło­su, prze­ko­na­nia czy gło­su sumie­nia, któ­ry powie nam: to zrób, a tego uni­kaj. Dobrze wie­my, że taki głos łatwo prze­ga­pić. Myśli­my sobie, że mi się zda­wa­ło, że tak mi się tyl­ko wyda­je czy może jesz­cze ina­czej w tym tonie przy­cho­dzi nam myśleć. Ale dobrze wie­my, że wła­śnie przez nasze sumie­nie Pan Bóg będzie dzia­łał. Co wię­cej, kie­dy usły­szy­my głos Pana Boga, to tą reak­cją będą nasze czy­ny. Józef nie myślał dłu­go, tyl­ko wziął swo­ją mał­żon­kę do sie­bie. Decy­zja była dla nie­go pew­nie bar­dzo trud­na, patrząc na tam­te realia. Ale może wła­śnie i u nas tak powin­no być, że kie­dy usły­szy­my głos Boga w naszym sumie­niu, to nie kal­ku­lu­je­my czy nam się opła­ca, czy to będzie lep­sze czy gor­sze i ewen­tu­al­nie ile z tego będę miał zysku. Tyl­ko myśl­my nad tym, że to jest głos Pana Boga, któ­ry chcę od razu spełnić.

Niech nam nie bra­ku­je tej pro­sto­ty ser­ca w tym ostat­nim tygo­dniu Adwen­tu. Ale i przez całe życie. Aby­śmy potra­fi­li głos Boga przede wszyst­kim usły­szeć, roz­wa­żyć jeśli potrze­ba, ale tak­że, aby z tego gło­su i z tej reak­cji popły­nę­ły kon­kret­ne nasze decy­zje, któ­re nas do Pana Boga przybliżają.

19 grud­nia – ks. Paweł Głowacz

Moż­na powie­dzieć, że nową lek­cją na pod­sta­wie usły­sza­nej Ewan­ge­lii jest para­doks. Jest to, że Pan Bóg posłu­gu­jąc się para­dok­sem dzia­ła w naszym codzien­nym życiu, tak jak w tutaj przed­sta­wio­nej sytu­acji. Zobacz­my, że Zacha­riasz na pew­no musiał się dłu­go modlić o to, aby mieć potom­ka. Pew­nie wraz ze swo­ją żoną zano­si­li do Pana Boga nie­ustan­ne modli­twy, aby Pan Bóg zdjął z nich tę hań­bę, któ­ra w tam­tych cza­sach ozna­cza­ła m.in. brak Boże­go bło­go­sła­wień­stwa. Ale kie­dy przy­szło do spo­tka­nia z anio­łem, kie­dy anioł oznaj­mił mu rado­sną nowi­nę – nie uwie­rzył. W takim wła­śnie nie­raz para­dok­sie nie­wia­ry potra­fi dzia­łać Pan Bóg. Z dru­giej stro­ny, w tym gło­sie archa­nio­ła może­my zoba­czyć nie­raz te sytu­acje, któ­re są w naszym życiu. Kie­dy potra­fi­my z Bogiem się spo­tkać, a w innym przy­pad­ku roz­mi­nąć z tym gło­sem, któ­ry cza­sem jest gło­sem nasze­go sumienia.
Dru­gim para­dok­sem jest ten póź­niej­szy brak słów Zacha­ria­sza. Zobacz­my, że ten któ­ry się naro­dził – czy­li Jan – będzie tym, któ­ry będzie gło­sił chrzest nawró­ce­nia, któ­ry będzie pro­sto­wał dro­gi czło­wie­ka, aby mógł się spo­tkać z Chry­stu­sem. I może tak wła­śnie jest w naszym życiu, że Bóg wybie­ra zna­ki, posłu­gu­je się taki­mi czy inny­mi przy­pad­ka­mi, ale kie­dy popa­trzy­my z per­spek­ty­wy wia­ry to zoba­czy­my, że w tym wszyst­kim było ukry­te dzia­ła­nie Pana Boga. Taki jest więc Pan Bóg. Posłu­gu­je się nie­raz tym, co dla nas nie­wi­docz­ne, a cza­sem może w nas zbu­dzić taki strach, lek, boimy się albo bra­ku­je nam wia­ry. Ale wła­śnie wte­dy, kie­dy wyda­je nam się, że coś nie jest moż­li­we, to sta­je się prze­strze­nią do dzia­ła­nia Pana Boga w naszym codzien­nym życiu. Pew­nie są takie sytu­acje, któ­re wyda­ją nam się po ludz­ku nie do roz­wią­za­nia. Przy­cho­dzi­my może do Mariac­kie­go Ołta­rza, do św. Tade­usza Judy czy jesz­cze innych szcze­gól­nych miejsc, aby tam doświad­czyć szcze­gól­ne­go dzia­ła­nia Pana Boga. I wte­dy może szcze­gól­nie liczy­my na to, że Bóg w tej naszej nie­mo­cy nam pobłogosławi.
Oto się dzi­siaj módl­my. Aby­śmy potra­fi­li być taki­mi ludź­mi, któ­rzy nie boją się zaufać Panu Bogu, szcze­gól­nie wte­dy, kie­dy wyda­je nam się, że tam tego zaufa­nia być nie powin­no i spra­wa jest tak trud­na, że cięż­ko ją roz­wią­zać. Bądź­my odważ­ni w tym zawo­ła­niu wobec Pana Boga.

20 grud­nia – ks. Łukasz Michalczewski

Bez wąt­pie­nia sce­na zwia­sto­wa­nia Mat­ce Naj­święt­szej, że zosta­nie mat­ką Syna Boże­go jest jed­ną z naj­pięk­niej­szych scen, jakie przed­sta­wia nam Biblia. Jest to sce­na, któ­ra zosta­ła w prze­róż­ny spo­sób prze­nie­sio­na far­ba­mi na deski oraz płót­na malar­skie. Jest to sce­na, któ­ra zosta­ła przez wie­ki opo­wie­dzia­na i wytłu­ma­czo­na na róż­ne spo­so­by. Jest to sce­na, któ­ra każ­de­go dnia doko­nu­je się rów­nież w naszym życiu. Bo prze­cież Bóg doko­nu­je wiel­kich dzieł każ­de­go dnia. Bóg doko­nu­je wiel­kich dzieł każ­de­go dnia rów­nież w moim życiu. W życiu każ­de­go z nas. Tak jak Mary­ja usły­sza­ła głos od zwia­stu­na Anio­ła Gabrie­la, tak każ­de­go dnia i my – dzie­ci Boże – sły­szy­my pod­czas modli­twy głos. Głos, któ­ry ma ukie­run­ko­wać nasze życie. Głos, któ­ry ma pomóc nam odczy­tać wolę Boga w naszym życiu. Głos, któ­ry ma pro­wa­dzić nas po krę­tych ścież­kach nasze­go życia. Więc klu­czem jest w naszym życiu to, aby usły­szeć głos – głos same­go Boga. Ten głos docie­ra do nas przez posłań­ców, przez tych, któ­rzy gło­szą nam sło­wo. Przez tych, któ­rzy dają nam sło­wo. Ten głos docie­ra do nas każ­de­go dnia. Potrze­ba nam tyl­ko odpo­wie­dzieć: oto ja. Oto ja goto­wy, abyś mnie posłał. Oto ja goto­wy gło­sić Two­je imię. Oto ja goto­wy, aby cier­pieć z Two­je­go powo­du. Oto ja goto­wy, aby posta­wić sobie kolej­ne i kon­kret­ne wyma­ga­nia. Oto ja. Trze­ba jed­nak zadać sobie pyta­nie: czy każ­dy z nas jest gotów powie­dzieć Bogu: oto ja. Niech mi się sta­nie według Twe­go sło­wa? Czy nie szu­ka­my wymó­wek na zasa­dzie: oto ja, ale jesz­cze pocze­kaj? Oto ja, ale nie mam cza­su? Oto ja, ale nie teraz i nie dzi­siaj, bo coś inne­go mam do zała­twie­nia, jesz­cze ina­czej chcę sobie pożyć? Mary­ja odpo­wia­da­jąc: Oto ja, powie­dzia­ła: Niech mi się sta­nie według Twe­go sło­wa. Powie­dzia­ła tak, bo była zako­cha­na w Bogu, była zako­cha­na w Jego gło­sie, ale przede wszyst­kim wie­dzia­ła, że Bóg doko­nu­je wiel­kich dzieł przez tych i dla tych, któ­rzy przyj­mu­ją Jego wolę. Niech zatem posta­wa Maryi z dzi­siej­szej Ewan­ge­lii prze­nie­sie się na posta­wę nasze­go codzien­ne­go życia. Niech to zawo­ła­nie: Oto ja, będzie wypeł­nie­niem woli Bożej w naszym codzien­nym, cza­sem nawet krę­tym, ale prze­cież Bożym życiu.

21 grud­nia – ks. Łukasz Michalczewski

Radość jest jed­nym z owo­ców darów Ducha Świę­te­go – pisze o tym św. Paweł w liście do Gala­tów. Jest owo­cem spo­tka­nia się z łaską Boga. Radość jest zatem nie­odzow­nym ele­men­tem nasze­go życia. Jed­nak, gdy popa­trzy­my na ludzi – czę­sto cho­dzą smut­ni. Moja zna­jo­ma kie­dyś powie­dzia­ła mi: popatrz, jak ludzie wycho­dzą z kościo­ła to są smut­ni, czę­sto mają spusz­czo­ne gło­wy, a nawet cza­sa­mi już za drzwia­mi świą­ty­ni potra­fią się pokłó­cić. Jest to jakaś rze­czy­wi­stość nas wszyst­kich, że bar­dzo czę­sto nie potra­fi­my czer­pać rado­ści ze spo­tka­nia się z Chry­stu­sem. A o takiej rado­ści jest mowa w dzi­siej­szej Ewan­ge­lii. Kie­dy Mary­ja odwie­dza­ła Elż­bie­tę poru­szy­ło się z rado­ści Dzie­ciąt­ko w jej łonie. Spo­tka­nie z Chry­stu­sem wywo­łu­je radość. Spo­tka­nie z Chry­stu­sem wywo­łu­je taką radość, któ­ra była opi­sa­na w dzi­siej­szej Księ­dze Pie­śni nad Pie­śnia­mi. Dla czło­wie­ka nie ma wte­dy nic nie­moż­li­we­go, ale to jest radość, któ­ra musi pocho­dzić od Ducha Świę­te­go. Od Jego darów. Dzi­siej­szy dzień jest dniem zachę­ty do bycia czło­wie­kiem rado­snym, jak mówi Ewan­ge­lia – bło­go­sła­wio­nym, szczę­śli­wym – tyl­ko dla­te­go, że spo­tka­łem Pana, że spo­tka­łem Chry­stu­sa. Taką radość w peł­ni prze­ży­je­my wszy­scy, wte­dy kie­dy wie­lu z nas będzie wycho­dzić z kościo­ła uśmiech­nię­ty­mi, kie­dy będzie­my prze­ży­wać Boże Naro­dze­nie. Ale czy nie jest tak, że więk­szą radość cza­sa­mi spra­wia czło­wie­ko­wi pięk­nie ude­ko­ro­wa­ny kościół, pięk­nie przy­go­to­wa­na szop­ka, zło­żo­ne sobie życze­nia niż to, że Chry­stus powie Ci: zapra­szam Cie­bie, abyś mnie uko­chał? Czy nie więk­szą radość spra­wia nam cała ta otocz­ka: pre­zen­ty, cho­in­ka, pięk­nie ude­ko­ro­wa­ne domy czy to, że przyj­dę i usły­szę od Chry­stu­sa: daję Ci miłość, abyś szedł i dzie­lił się nią?
Kie­dy sta­je­my na tych Rora­tach, na trzy dni przed uro­czy­sto­ścią Boże­go Naro­dze­nia chciej­my w naszych ser­cach przy­jąć Chry­stu­sa i każ­de­go dnia prze­ży­wać radość ze spo­tka­nia z Żywym Bogiem w codzien­no­ści, a potem z czło­wie­kiem, z wszyst­kim co od Boga pochodzi.

22 grud­nia – ks. inf. Dariusz Raś

Kobie­ty sil­ne. Nie­wia­sty dziel­ne. Mat­ki mądre. Wie­le ich dziś potrze­ba w rodzi­nie, we wspól­no­tach Kościo­ła, w Ojczyź­nie. Mądre jest Sło­wo Boże. I kie­dy czy­ta­my to dzi­siej­sze Sło­wo zaska­ku­je nas wprost opo­wieść o kobie­tach sil­nych, nie­wia­stach dziel­nych, mat­kach mądrych. Zobaczmy.
„Gdy Anna odsta­wi­ła Samu­ela od pier­si, wzię­ła go z sobą w dro­gę, zabie­ra­jąc rów­nież trzy­let­nie­go ciel­ca, jed­ną efę mąki i bukłak wina. Przy­pro­wa­dzi­ła go do domu Pana, do Szi­lo”. (1 Sm) Mat­ka Anna odda­je bez waha­nia swo­je­go syna Bogu. Przy­pro­wa­dzi­ła kil­ku­let­nie­go mal­ca do Hele­go na wycho­wa­nie. I posta­wi­ła spra­wę jasno: Oto ja odda­ję go Panu. Po wszyst­kie dni, jak dłu­go będzie żył, zosta­je odda­ny na wła­sność Panu. Dla­cze­go? Bóg dał jej cudow­nie syna. Stąd jej decy­zja. Jej radość będzie jesz­cze więk­sza, kie­dy syn sta­nie się XI wie­ków przed Jezu­sem pro­ro­kiem spra­wu­ją­cym rów­nież funk­cje kapłań­skie, ostat­nim z sędziów sta­ro­żyt­ne­go Izra­ela. Gdy­by go nie przy­pro­wa­dzi­ła i nie odda­ła Panu tego by nie dokonał.
Kobie­tą dziel­ną, sil­ną i mądrą była rów­nież Miriam – Mary­ja (Łk 1). Po zwia­sto­wa­niu, w sta­nie bło­go­sła­wio­nym wędru­je kawał dro­gi do star­szej Elż­bie­ty, aby jej poma­gać. Z jej odpo­wie­dzi na pozdro­wie­nie Elż­bie­ty wyni­ka jed­no: jest szczę­śli­wa, speł­nio­na, bo pierw­szy jest dla niej Bóg, Jego moc osła­nia w każ­dym poło­że­niu. Wypo­wie­dzia­na na głos modli­twa pre­zen­tu­je swo­istą auto­bio­gra­fię maryj­ną. Cały adwent moż­na roz­wa­żać ten jej hymn, poezję nowej Ewy, któ­rą wpi­sa­ła w histo­rię nowe­go Ada­ma, odważ­nie mówiąc Bogu „tak” na zaska­ku­ją­cy dar macie­rzyń­stwa bez męża. A Bóg jest zachwy­co­ny Mary­ją. Michel Quoist napi­sał kie­dyś wspa­nia­ły tekst – jak­by Bóg mówił o tym wła­śnie momen­cie. Moim naj­więk­szym odkry­ciem, mówi Bóg, jest moja Mat­ka. Bra­ko­wa­ło mi jej i dla­te­go ją stwo­rzy­łem. Spra­wi­łem, że powsta­ła, zanim powsta­łem w jej łonie. (…) Bra­ko­wa­ło mi jej. Moja Mat­ka nosi imię Mary­ja, mówi Bóg. Jej dusza jest czy­sta i peł­na wdzię­ku. Wiem, mówi Bóg, co zna­czy prze­by­wać w obję­ciach anio­łów: a jed­nak, wierz­cie mi, bra­ko­wa­ło mi mat­czy­nych ramion!
A dzi­siej­szy sche­mat kobie­co­ści neo­po­gań­skiej, bez Boga, bez Jego zachwy­tu i pla­nu, pro­mo­wa­ny przez wie­lu i na wie­lu kana­łach czy wystar­cza temu poko­le­niu? Kobie­ty w nie­któ­rych wypad­kach z otwar­to­ścią przy­ję­ły nowe wyzwa­nia, ale sta­no­wić chcą jak­by kon­ku­ren­cję dla męż­czyzn. Trud­no im czę­sto ofia­ro­wać swo­ich jedy­na­ków na służ­bę Bogu. Trud­no pogo­dzić nadak­tyw­ność na polu zawo­do­wym z byciem dobrą mat­ką. Domy sto­ją czę­sto puste za dnia i sta­ją się tyl­ko noc­le­gow­nia­mi. Matek, ojców z resz­tą rów­nież, nie ma w nich przez więk­szą część dnia. Ucie­ka się od wie­lu obo­wiąz­ków domo­wych na rzecz pogo­ni za kró­licz­kiem wąt­pli­we­go suk­ce­su. A szczę­ście tak bli­skie z cza­sem umy­ka. Dzie­ci słów modli­twy nie­rzad­ko uczą się cza­sa­mi dopie­ro w przed­szko­lu, a wigi­lia jest z… super­mar­ke­tu i sma­ku­je jak zupa z proszku.
W dzi­siej­szych cza­sach wspo­ma­gaj­my zwłasz­cza mło­de mamy modli­twą i stwórz­my im warun­ki do bycia bli­sko rodzi­ny i Boga. Sta­raj­my się bar­dzo o dobre, mądre, odważ­ne, wier­ne i sil­ne kobie­ty. Dla­cze­go? Bo od tego zale­ży przy­szłość. Nie cho­dzi tak o pre­cy­zyj­ne okre­śle­nie powo­ła­nia każ­dej kobie­ty w szcze­gó­łach, ale o odkry­cie praw­dzi­wej powszech­nej misji: mat­ki w domu i we wspól­no­cie. Mat­ka jest nie­za­stą­pio­na. Bogu i ludziom. Dobrej mamy nie zastą­pi nikt.

23 grud­nia – ks. Grze­gorz Kotala

Jesz­cze bar­dziej widać po tych frag­men­tach biblij­nych, któ­re zin­ten­sy­fi­ko­wa­ne zbli­ża­ją nas do świę­ta, że wła­ści­wie nasza rola pole­ga przede wszyst­kim na tym, żeby nie prze­szka­dzać, nie utrud­niać, nie kom­pli­ko­wać Boże­go dzia­ła­nia. Ono pole­ga głów­nie na cze­ka­niu, aż się wypeł­nią wszyst­kie Jego pla­ny i zamia­ry. To wyni­ka z księ­gi pro­ro­ka Mala­chia­sza. Nie dość, że to po stro­nie Pana jest dzia­ła­nie, że to On przyj­dzie, że to On usią­dzie i oczy­ści synów Lewie­go, to jesz­cze to przyj­ście przy­go­tu­je. Skło­ni ser­ca ojców do synów, a ser­ca ojców ku synom.
Ciąg dal­szy tego przy­go­to­wa­nia, któ­re zno­wu jest po stro­nie Pana ujaw­nia się w pery­ko­pie Ewan­ge­lii i zno­wu to, co mogło­by wyda­wać się tra­dy­cją, poboż­no­ścią, to jed­nak widocz­nie prze­szka­dza pla­nom Bożym. Nie „zamiast”, ale „nato­miast” ma otrzy­mać imię Jan. Zno­wu przy­po­mi­na się ta naj­istot­niej­sza nasza rola, żeby nie prze­szka­dzać Bożym pla­nom. Niech nam towa­rzy­szy to wska­za­nie tak­że w naj­bliż­szych dniach. Wte­dy, gdy w wszel­kich tra­dy­cjach i naszych przy­zwy­cza­je­niach świą­tecz­nych mogło­by się oka­zać, że prze­szka­dza­my, że kom­pli­ku­je­my Panu pla­ny, a to prze­cież do Nie­go nale­ży dzia­ła­nie. My mamy tyl­ko nie przeszkadzać.