Wielka literatura oswaja najróżniejsze stany, z którymi człowiek może zetknąć się w życiu. Warto ją czytać. Słowo Boże sięga jeszcze głębiej. Nie tylko oswaja, ale pozwala przeżyć paschę – przejść suchą stopą przez najcięższe tarapaty. W takiej sytuacji są dziś Apostołowie na Górze Przemienienia. Zostali tam przeszkoleni, zostali przygotowani na Golgotę – czyli górę śmierci. Ale nie tylko! Doczekali się pod tą górą największej tajemnicy: zmartwychwstania Mistrza, Jezusa Chrystusa. A dzisiaj cieszą się w świętości z nieba.
Ale po kolei. Opowiadanie „Chłopiec z gór” z ilustracjami Amélie Fléchais i scenariuszem Séverine Gauthier może być wsparciem dla wielu wątpiących ludzi. Jest również przewodnikiem dla dwóch podróży: tej pierwszej, kiedy to po raz pierwszy w życiu, samotnie zdobywamy wysokie góry, ale i tej ostatniej, pożegnalnej. Plot line baśni, jej dramaturgia, przedstawia rodzinną więź. Oto dziadek i wnuczek uwielbiają razem wycieczki. Wspólnie przemierzyli prawie cały kraj! Ale pewnego dnia dziadek stwierdza, że nie może już chodzić. Przeczuwa własny koniec. Choroby-ciężary życia, które wyrosły jak garby na jego plecach, stały się zbyt ciężkie. Kochający go mały wnuczek postanawia odnaleźć sprzymierzeńca: wiatr. Chłopiec mówi: „(…) To ja odnajdę wiatr, najsilniejszy z wiatrów – ten, który potrafi przenosić góry!. I uniesie dziadka w czasie nawet najdalszej wędrówki”. I wyrusza w jego pierwszą samodzielną podróż.
Chłopiec doświadcza trudu wędrówki, pobiera nauki od przyrody. A to stare drzewo opowiada mu o korzeniach, a to zasiewa w chłopcu pytanie o jego własne korzenie. Przecież wcale nie widać ich tak, jak u drzewa. Kamienie też mają całkiem sporo do powiedzenia, czego po kamieniach zupełnie się nie spodziewa. Zdradzą mu wielką mądrość, że czasem jedna podróż warta jest opowiadania przez całe życie. A koziorożce, które skaczą po skałach okażą mu pomoc i dzięki nim staje bezpiecznie na szczycie góry. Pod samą jaskinią, w której rezyduje najpotężniejszy z wiatrów, chłopiec przedstawia prośbę. Wiatr był zdziwiony. Nie dość, że nikt nie wszedł tak wysoko; nie dość, że nikt nigdy nie prosił go o pomoc, to jeszcze ta cała pomoc wydaje się wyjątkowo łatwa. Chłopiec prosi, żeby pójść z nim do dziadka i wiać z całych sił! Wiać mocno w plecy jego bliskiej osoby! Jednak Wiatr odpowiedział łagodnie, acz stanowczo, bo był mądrym ziemskim wiatrem trzymającym się realiów: „Drogi chłopcze, niektórych obietnic [na ziemi] nie da się dotrzymać”.
W Ewangelii według św. Łukasza (Łk 9, 28b-36) obserwujemy moment, gdy Jezus przemienia się przed trzema apostołami na górze Tabor. Jego lśniące odzienie i obecność Mojżesza oraz Eliasza stają się źródłem nowych nadziei, przygotowują Piotra, Jakuba, Jana na nadchodzące trudności. Apostołowie proszą bardzo po ludzku: „chwilo trwaj, zostańmy tutaj, rozbijmy tutaj trzy namioty!”. Jednak niektórych próśb nie da się spełnić na tym świecie. Słowa Pisma nawołują nas do tego, byśmy nie bali się żadnej z tych „gór”, które stawiają przed nami największe pytania. Bo Boży Duch, Święty Duch, towarzyszy nam zawsze jak powietrze, jak wiatr. Zawsze podpiera, przemienia, buduje. Jest z nami aż po horyzont zdarzeń. Przecież to prawda: nasza ojczyzna jest w niebie (Flp 3,20). Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/