0:00/ 0:00
Wesprzyj

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

ZAMKNIJ

Przekaż ofiarę dla Bazyliki Mariackiej

Przejdź

lub na 70 1240 1431 1111 0000 1045 5360 (numer konta parafii)

Kazania

Otwórz się!

Otwórz się!

Dobrze czy­nił wszyst­ko, nawet głu­chym przy­wra­cał słuch i nie­mym mowę (por. Mk 7,37). Kolej­ny raz Sło­wo przy­po­mi­na nam, że Bóg nie chce, abyśmy cho­ro­wa­li, aby­śmy cier­pie­li. Cier­pie­nia, bóle i sama śmierć to napraw­dę nie są Boże wyna­laz­ki. Prze­cież kie­dy Jezus żył na zie­mi sys­te­ma­tycz­nie uzdra­wiał i nie zda­rzy­ło się, aby komuś powie­dział: „Bądź cho­ry”! Bóg daje życie, otwie­ra na życie i pro­mu­je życie. I Bóg jest osta­tecz­nym ratun­kiem w cier­pie­niu tak fizycz­nym, jak i ducho­wym. Dla­te­go pamię­taj­my o tym, że w Górze, w domu Ojca speł­ni się zupeł­nie pro­roc­two Iza­ja­sza. Odwa­gi! Nie bój­cie się! (…) Wte­dy przej­rzą oczy nie­wi­do­mych i uszy głu­chych się otwo­rzą. Wte­dy chro­my wysko­czy jak jeleń i język nie­mych weso­ło wykrzyk­nie (Iz 35, 4–5). Bo tam, w nie­bie Pan przy­wra­ca wzrok ociem­nia­łym, Pan dźwi­ga poni­żo­nych (Ps 146). To czy­ta­my w Sło­wie na dziś.

Co wię­cej, nasz para­fia­nin, ks. Edward Sta­niek cel­nie stwier­dził kie­dyś, że obec­ność ludzi nie­peł­no­spraw­nych wśród nas krzep­kich jest żywą mową Boga. Czło­wiek z bia­łą laską w ręku mówi o war­to­ści zdro­wych oczu, nie­mo­wa — o cenie daru języ­ka, sie­dzą­cy na inwa­lidz­kim wóz­ku — o wol­no­ści ukry­tej w zdro­wych nogach, upo­śle­dzo­ny umy­sło­wo — o darze rozu­mu. Bez­po­śred­ni kon­takt z tymi ludź­mi wzy­wa do podzię­ko­wa­nia (…). Nie nasza to bowiem zasłu­ga, że cie­szy­my się peł­nią sił. Inni, czę­sto od uro­dze­nia, bez wła­snej winy bory­ka­ją się z kalec­twem. Mogło być odwrot­nie. Otwórz­my więc oczy na te dary, któ­re posiadamy.

Dzi­siej­szą Ewan­ge­lię może­my też odczy­ty­wać w sen­sie bar­dzo oso­bi­stym. Sło­wo wzy­wa nas do przy­ję­cia posta­wy do koń­ca chrze­ści­jań­skiej. Kie­dy czło­wiek doro­sły-kate­chu­men przy­go­to­wu­je się na przy­ję­cie sakra­men­tu chrztu, potrze­ba mu dodat­ko­we­go obrzę­du. Ten obrzęd nosi wła­śnie nazwę „Effa­tha”. On ma zada­nie „otwo­rzyć uszy” na słu­cha­nie Sło­wa Boże­go i „otwo­rzyć usta” na gło­sze­nie tego, co się prze­ży­ło, usły­sza­ło i w kon­se­kwen­cji „otwo­rzyć ser­ce” na Boga i dru­gie­go. Trze­ba nadać taką wraż­li­wość doro­słe­mu kan­dy­da­to­wi do chrztu, jakiej nie mają nie­ochrz­cze­ni, przy­wró­cić mu wraż­li­wość jak­by z raju, sprzed grze­chu. Dla­te­go cele­brans naśla­du­jąc Pana Jezu­sa, doty­ka kciu­kiem pra­we­go i lewe­go ucha oraz zamknię­tych warg mówiąc: Effa­tha, abyś wyznał wia­rę, któ­rą usły­sza­łeś, na chwa­łę i uwiel­bie­nie Boga. Dopie­ro wte­dy moż­na przyj­mo­wać chrzest w świa­do­mo­ści i doro­słym trybie.

Nie­ste­ty, cała rze­sza chrze­ści­jan, nie­któ­rych naszych bra­ci i sióstr, sta­je czę­sto w pozy­cji obser­wa­to­ra wzglę­dem Sło­wa Boże­go: to mi się nawet podo­ba, a to już nie, bo to nie na nasze cza­sy, to trze­ba wyre­tu­szo­wać… Nie rozu­miem sen­su, nic mi to nie daje… Nie dziś mi o tym mów­cie, może jutro… I tak gubi się cały sens bycia napraw­dę bli­sko Boga. A prze­cież Jezus jak­by szep­cze cicho, na ubo­czu, w naszym świe­cie „otwórz się wresz­cie”; powta­rza to w zaci­szu tylu kościo­łów, w pobli­żu taber­na­ku­lum i w udzie­la­nych sakra­men­tach: effa­tha! Otwie­raj się czło­wie­ku! Nie dystansuj!

Żyje­my w erze mediów elek­tro­nicz­nych, Face­bo­oka. W tej epo­ce ludzie, zwłasz­cza młod­si, zda­ją się nie potrze­bo­wać oso­bo­we­go spo­tka­nia, bo łatwiej jest im nie roz­ma­wiać ze sobą, ale kon­tak­to­wać się przez szyb­kę ekra­nu. Wolą sms niż na przy­kład głę­bo­ką roz­mo­wę przy sto­le. Z kli­ka­nia nie­któ­rzy uczy­ni­li spo­sób życia. Ci sami jed­nak nie bar­dzo wie­dzą jak się sta­wać ojcem, mamą, jak pro­wa­dzić wspól­ne życie w rodzi­nie bez roz­wo­dów, wstrzą­sów, jak wycho­wać następ­ne szczę­śli­we poko­le­nie. Bez otwar­cia na oso­bę to się nigdy zupeł­nie nie uda. Opo­wia­da jeden z misjo­na­rzy pra­cu­ją­cy na Fili­pi­nach, że tam wcho­dząc do pocią­gu ludzie szu­ka­ją zawsze towa­rzy­stwa innych pasa­że­rów, bo nie wyobra­ża­ją sobie podró­żo­wać samot­nie (por. Deon, ks. Arka­diusz Nocoń). Mówią „dzień dobry” i zaczy­na się poga­węd­ka, uśmiech, szu­ka­nie wspól­nych spraw, two­rze­nie wspól­no­ty. Dzia­ła tam duch effatha!

On wziął go na bok, z dala od tłu­mu, wło­żył pal­ce w jego uszy i śli­ną dotknął mu języ­ka; a spoj­rzaw­szy w nie­bo, wes­tchnął i rzekł do nie­go: „Effa­tha”, to zna­czy: Otwórz się. (Mk 7, 31nn). Na tej Eucha­ry­stii, z dala od świa­ta, uczy­my się mówić mało­dusz­nym, że praw­dzi­wa war­tość czło­wie­ka ujaw­nia się w jego odnie­sie­niu  zwłasz­cza do sła­bych: dzie­ci, senio­rów, cho­rych, kale­kich.  Eucha­ry­stia to opo­wieść o naśla­do­wa­niu Chry­stu­sa. To spo­tka­nie z otwar­tym Ser­cem Zba­wi­cie­la. I potrze­ba nam cią­gle nowe­go wpro­wa­dze­nia nas samych w tę otwar­tość, w otwar­te bogac­two wia­ry. Doty­czy to zarów­no tych, któ­rzy się dobrze mają, jak i tych osła­bio­nych fizycz­nie, czy psy­chicz­nie. I choć bez­wied­nie przy­cią­ga nas uro­da, mod­ny strój, wdzięk, a cho­ro­ba, nędza mate­rial­na czy ducho­wa odstrę­cza­ją, to uczy­my się patrzeć na świat i ludzi ocza­mi Jezu­sa (por. Anna Luto­stań­ska, „Ore­mus” wrze­sień 2003, s. 28). Otwie­raj­my się na Boga i ludzi! To dro­ga szczę­ścia, mądro­ści i speł­nie­nia. Amen.

/​ks. inf. Dariusz Raś/