Księże Infułacie, najlepiej sam mógłbyś wypowiedzieć to słowo kazania. Miałeś niezwykły dar pięknego, retorycznego wysławiania się, którym zapewne od paru już ziemskich dni służysz tam, w niebie. Twoje życie było doprawdy komentarzem do tych słów Pana z Ewangelii o błogosławionych, wypowiedzianych dziś nad nami. Pozwól, że jako współbrat w kapłaństwie z 30-letnim stażem — mniejszym o 40 lat od Twojego — ale i następca Twój na kapelanii Krakowskiego Bractwa Kurkowego — posłużę przez chwilę swoim głosem i świadectwem.
Byłeś rzeczywiście człowiekiem szczęśliwym, bo narodziłeś się w wolnej Polsce, w pokoleniu Kolumbów „pokoleniu 1920”, „pokoleniu spełnionej Apokalipsy”, „pokoleniu straconym”, bo jakże często oddającym życie w czasie II wojny światowej. Do Twego pokolenia należeli wielcy poeci i twórcy. Wspomnijmy choćby: Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Tadeusza Borowskiego, Gustawa Herlinga‑Grudzińskiego, Tadeusza Gajcego, Andrzeja Trzebińskiego, Tadeusza Różewicza i… Karola Wojtyłę. K.K. Baczyński w Z głową na karabinie pisał o tym czasie tragicznym:
I mnie przecież jak dymu laska
wytryskała gołębia młodość;
teraz na dnie śmierci wyrastam
ja – syn dziki mego narodu.
Ujrzałeś świat w Małopolskim Nowym Brzesku w 1928 r. w rodzinie zasłużonych nauczycieli. Cieszyłeś się językiem ojczystym, matematyką, historią, geografią i religią w polskiej szkole. Odczułeś powołanie jako chłopiec. Jednak już maturę musiałeś zdawać po ciemnej nocy okupacji. Tuż po niej, zaliczonej w IV Gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza przy ul. Krupniczej 2 w Krakowie w 1947 r. podjąłeś jako kleryk studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kochałeś swój Uniwersytet. W 1952 r. przyjąłeś święcenia kapłańskie z rąk arcybiskupa Eugeniusza Baziaka. Po wikariacie w Rajczy i Białej, w 1958 r. zostałeś wikariuszem w parafii św. Floriana i na stałe związałeś się z Krakowem. Stałeś się dobrym duchem tego miasta, a po latach nawet jego Honorowym Obywatelem. Twoje ślady są dla nas drogowskazem jak żyć jako ludzie tego miejsca na ziemi, a życiorysem mógłbyś obdzielić zasługami kilku z nas.
W 1960 ukończyłeś pedagogikę specjalną w Państwowym Instytucie Pedagogiki Specjalnej w Warszawie i stałeś się z zamiłowania nauczycielem-duszpasterzem osób głuchoniemych. Jesteś autorem książki „Głusi słyszą”, w której dowodziłeś, jak sprawnie komunikują się ludzie z niedoborami słuchu. Byłeś również dla nich dobrym duchem. Uczyłeś też w szkołach dla głuchoniemych, przygotowywałeś również kleryków krakowskiego seminarium do pracy w środowisku osób sprawnych inaczej, a niedostosowanych społecznie.
Przejąłeś po ks. Karolu Wojtyle duszpasterstwo akademickie u św. Floriana, a w ślad za tym duszpasterstwo artystów. Nie szczędziłeś im czasu. Prowadziłeś rekolekcje dla grup, parafii, nie stroniłeś od osób ubogich i słabych. Promowałeś artystów. Zyskiwałeś dla sprawy Ewangelii ludzi bogatych, zbliżałeś ich do spraw miłosierdzia. Umiałeś sam pomóc bez wyniosłości. Niektórzy, nawet duchowni krzywili się na to Twoje rozdawnictwo grosza potrzebującym. Ale Ty wówczas puentowałeś: „Daję, bo on/ona tak ładnie umie poprosić”. Byłeś świadkiem prześladowań duchownych i Kościoła, choćby procesu kurii krakowskiej, „internowania” ołtarza mariackiego w muzeum na Wawelu, byłeś sam nachodzony przez SB PRL. Nie traciłeś jednak nigdy ducha.
W 1975 r. kard. Karol Wojtyła powierzył Ci parafię Najświętszego Salwatora oraz tytuł dziekana Dekanatu Salwatorskiego. W 1980 roku zostałeś kapelanem krakowskiego Bractwa Kurkowego. Duszpasterzowałeś wśród nas z gracją, zapałem i dlatego posiadasz wśród nas tak wielu przyjaciół. Niektórzy siedzą tutaj z łzą w oku. Byłeś animatorem pielgrzymowania i dobrym duchem wielu rodzin. Wielokrotnie udawałeś się z nami do Rzymu na spotkania z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Kiedyś, z wówczas biskupem Stanisławem Dziwiszem (dziś eminencją kardynałem) ustaliłeś, że licznie przybyli Bracia Kurkowi z Krakowa staną cicho w auli i nie będzie oficjalnej audiencji. Ale gdy Ojciec Święty wjechał na wózku i zobaczył czerwone buty Braci Kurkowych, podniósł wzrok, uśmiechnął się i powiedział najkrótsze chyba przemówienie pontyfikatu: „Staliście przy mnie, gdy innych nie było”.
Innym razem uczestniczyło w pielgrzymce ad limina apostolorum ponad 2 tys. strzelców kurkowych z różnych stron Europy. Jan Paweł II wypowiedział wtedy znamienne słowa: „Jako biskup krakowski byłem związany z waszym bractwem i zawsze żywiłem uczucia głębokiego szacunku dla Waszej wielowiekowej tradycji oraz dla Waszego czynnego zaangażowania w życie społeczne, kulturalne i religijne lokalnych środowisk, bez względu na sytuację polityczną kraju. Podtrzymujcie tę dobrą tradycję. Niech też nigdy nie gaśnie w Waszych sercach rycerska gotowość do obrony najbardziej potrzebujących i do niesienia im pomocy w duchu chrześcijańskiego miłosierdzia”. Europejska Federacja Kurkowych Bractw Strzeleckich uhonorowała Cię Orderem św. Sebastiana chyba za zorganizowanie tego właśnie wydarzenia na Watykanie.
Nie stroniłeś od społecznych funkcji. Zawsze zachowywałeś wspaniały uśmiech i dobre maniery. Byłeś dla nas mistrzem elegancji, wysokiej kultury. Jakże jej teraz potrzeba wśród nas duchownych i wiernych świeckich przejmujących od świata ducha buty, postawy wyższości i faryzeizmu. Byłeś Księże Infułacie dobrym duchem Krakowa: wystrzegałeś się wszelkiej próby zaangażowania w politykę partyjną. Ograniczałeś swoje poglądy świadomie do nauki Ewangelii i etyki dobra wspólnego. Kochałeś ludzi bez względu na poglądy. Wiedziałeś, że kościoły nie są miejscem agitki wyborczej, bo Kościół-Ecclesia jest wspólnotą pomostową między niebem i ziemią. Jako doświadczony duszpasterz miasta i Parafii Najświętszego Salwatora czekałeś, uchylałeś drzwi, otwierałeś je na oścież dla osób różnych światopoglądów tak z lewa, jak i prawa. Stałeś się przez lata – avec toutes proportions gardées, z zachowaniem wszelkich proporcji — pontifexem tego miasta. Czyniłeś mosty dla dialogu wielu środowisk i byłeś ich duszą.
Organizowałeś Krakowskie Triennale Rzeźby Religijnej, wspierałeś liczne imprezy kulturalne, byłeś ojcem miłosierdzia dla uboższych artystów. Lubiłeś wysoką kulturę, piękną sztukę, koncerty muzyczne, teatr, a nade wszystko kulturę żywego słowa. Wspierałeś działalność m.in. krakowskiego Hospicjum, Fundacji „Pomóż Swojemu Sercu”, Fundacji „Cor Aegrum”. Byłeś również kapelanem Wodociągów Krakowskich — MPWiK — od 1994 roku.
Rozszerzyłeś i upiększyłeś cmentarz Salwatorski. Dałeś mu oblicze nowe, przestronne, kontynuowałeś jego dziedzictwo. Z myślą o Bożej nieskończoności. Spoczniesz wśród wielu wybitnych Polaków. M.in. poprzedzają Cię pochówkiem w tym zacnym miejscu aktor teatralny Juliusz Osterwa, poeta i satyryk Jan Sztaudynger, malarz Andrzej Wróblewski, lotnik Janusz Meissner, fizyk matematyczny Roman Stanisław Ingarden, pisarz science fiction Stanisław Lem, reżyser Andrzej Wajda oraz senator ks. inf. Ferdynand Machay. Ukochałeś to miejsce, jak i inne konserwowane przez Ciebie zabytki Salwatora. Ta nekropolia miasta stanie się Twoim ziemskim przeznaczeniem. Słynny w mieście jest Twój telefon do redaktora Leszka Mazana, korespondenta PAP w Pradze i znanego Krakauera:
- Panie Leszku informuję, że wyznaczyłem Panu kwaterę na Cmentarzu na Salwatorze
- Co w związku z tym mam zrobić — zapytał Mazan.
- Nic, tylko umrzeć.
Na szczęście to żartobliwe życzenie się nie spełniło. Pan Mazan żyje i może tutaj stoi pośród nas.
Mówimy dziś: jak dobrze, że z nami spędziłeś tyle czasu. Na ziemi to wiele te 96 lat. Ale dziś jeszcze głośniej i dobitniej trzeba nam powiedzieć: Jak dobrze, że jesteś nadal. Jeden poeta pisał, a my jesteśmy zmartwychwstaniem Pana Jezusa utwierdzeni w tym samym przekonaniu:
Nie ma umarłych tylko ci, co odeszli.
Można odejść i wciąż być blisko.
Umieranie jest największym czynem człowieka.
To zadanie do wykonania.
Śmierć niczego nie kończy. A ty, drogi księże Infułacie, znałeś dobrze Osiem błogosławieństw – osiem recept na osiągnięcie szczęścia… Jak sami zdajemy sobie sprawę, patrząc na dokonania życia każdego człowieka, chrześcijanina czy kapłana będziemy rozliczeni z miłości. Ona nie jest ponad siły, nie jest czymś graniczącym z cudem. Szczęście według Jezusa Chrystusa nie jest czymś ekstremalnym. W Jezusowym pojęciu szczęścia chodzi o bycie dobrym duchem w sytuacji konkretu życia. I jest jak wierszu ks. Jana Twardowskiego o Panu Jezusie niewierzących. Ten wiersz bardzo do księdza Infułata pasuje:
Pan Jezus niewierzących
chodzi między nami
trochę znany z Cepelii
trochę ze słyszenia
przemilczany solidnie
w porannej gazecie
bezpartyjny
bezbronny
przedyskutowany
omijany jak
stary cmentarz choleryczny
z konieczności szary
więc zupełnie czysty
Pan Jezus niewierzących
chodzi między nami
czasami się zatrzyma
stoi jak krzyż twardy
wierzących niewierzących
wszystkich nas połączy
ból niezasłużony
co zbliża do prawdy
Utwór ks. Twardowskiego przedstawia Jezusa przechodzącego w naszym życiu. Możemy więc zauważyć Go w Cepelii czy w muzeum pod postacią dzieł artystycznych, jak również poznać Go z modlitw, nabożeństw jednego z kościołów krakowskich. Choć Jezus co prawda jest przemilczany w porannej gazecie i na co dzień mniej jakby zauważany przez młodsze pokolenie, a nawet przez nie omijany, to Zmartwychwstały jest cały czas obecny wśród ludzi dzięki ludziom Ewangelii — dobrym duchom żyjącym wśród nas. Wiersz zwraca uwagę na to, czym kierowałeś się w całym życiu księże Infułacie, że trzeba być dzisiaj i zawsze człowiekiem pomostowym (pojęcie prof. Michał Heller). Wiarę łączyłeś z oddaniem społecznym. Wskazywałeś, że Pan Jezus opiekuje się zarówno wierzącymi, jak i niewierzącymi i umarł za nich wszystkich na krzyżu, że zmartwychwstał, że żyje dla nas w Eucharystii. Bo wszystkich czeka po śmierci tajemnica, a kiedy ją przeżyją, odkryją nowe horyzonty.
Drogi Księże Infułacie, Tobie to już się udało. Spotykałeś się z tajemnicą wieczności przygotowany bez mała stuletnim życiem i ponad 70-letnim stażem kapłaństwa. Ufamy, że modlisz się za nami z nieba o dokończenie naszych misji. Amen.
/ks. inf. Dariusz Raś/
Kazanie wygłoszone podczas pogrzebu ks. inf. Jerzego Bryły 24 października 2024